Problemy z dodaniem komentarza? Wyślij mi go mailem - opublikuję. Adres znajdziesz w moim profilu!

Uwaga! Komentarze pojawiają się z opóźnieniem - po przejrzeniu dla odsiania spamu (i tylko jego!)


poniedziałek, 12 grudnia 2011

Jeszcze raz trzynasty grudnia...


Trzydzieści lat temu komunistyczne władze wprowadziły w Polsce stan wojenny. Jednym z jego symboli stała się kopalnia Wujek w Katowicach, na której teren 16 grudnia 1981 roku przy wsparciu wojska wdarli się funkcjonariusze ZOMO zabijając w trakcie starć dziewięciu spośród strajkujących tam górników i raniąc dwudziestu jeden kolejnych.

Bezpośrednią przyczyną strajku było brutalne zatrzymanie 13 grudnia tamtejszego działacza Solidarności – Jana Ludwiczaka, a pośrednimi ogłoszenie stanu wojennego i decyzja o militaryzacji kopalń. Na masówce 14 grudnia zdecydowano się nie podejmować pracy dopóki Ludwiczak nie wróci, a z biegiem czasu sformułowano także inne żądania. Szesnastego grudnia władze rozpoczęły pacyfikację strajkującej kopalni siłami m.in. pięciu kompanii ZOMO, trzech kompanii bojowych wozów piechoty i kompanią czołgów. Dodatkowo do dyspozycji dowódcy ataku pozostawiono pluton specjalny.

W trakcie walk zginęło 9 górników: Jan Stawisiński, Joachim Gnida, Józef Czekalski, Krzysztof Giza, Ryszard Gzik, Bogusław Kopczak, Andrzej Pełka, Zbigniew Wilk, Zenon Zając.

W hołdzie poległym, dekadę później przed kopalnią ustawiono pomnik w formie ogromnego betonowego krzyża, ulokowanego w miejscu, w którym przez całe lata 80 stał krzyż drewniany, pod którym górnicy, okoliczna ludność oraz działacze opozycyjni składali kwiaty i wieńce narażając się na zatrzymanie przez milicję i inne konsekwencje.

W 2008 roku w miejsce eksponowanej dotychczas w zakładowym domu kultury wystawy „Bitwa o Polskę” utworzono w bezpośrednim sąsiedztwie pomnika Izbę Pamięci KWK Wujek, o której dziś postanowiłem opowiedzieć.

***

Dojazd do tego miejsca komunikacją miejską z centrum to kwestia około 10, góra 15 minut w szczycie. Prawie pod same budynki kopalni dojechać można autobusami o numerach 9, 10, 48, 138, 238, 296, 657 z których wysiąść należy na przystanku (jakżeby inaczej) Brynów Kopalnia Wujek przy ulicy Dziewięciu z Wujka. Jakieś sto metrów wcześniej na ulicy Ligockiej jest także przystanek linii 12, 37, 912, które w bezpośrednie sąsiedztwo kopalni nie dojeżdżają. W obu przypadkach kierujemy się właśnie Dziewięciu z Wujka do skrzyżowania z ulicą Wincentego Pola i tam zgodnie z tablicami informacyjnymi skręcamy w prawo.


Mijając po lewej stronie główne wejście do kopalni, (co warto zaznaczyć – nadal czynnej), a po prawej jej dyrekcję dochodzimy po kilkuset metrach do z daleka już widocznego pomnika oraz znajdującej się przy nim Izby Pamięci.

Srebrnoszary budynek z przeszklonymi drzwiami i oknami wystawowymi to właśnie muzeum. Małe, trzeba to od razu powiedzieć, ale z pewnością warte odwiedzenia.

Ekspozycja w nim to właściwie trzy osobne działy. W pierwszym poznajemy historię ogólną kopalni od czasu jej założenia, specyfikę pracy górnika, zmiany związane z postępem technologicznym oraz mamy okazję z bliska przyjrzeć się zarówno narzędziom jak i galowemu mundurowi (w tym kroju już nieużywanemu), czy starym sztandarom.

Część druga zaczynająca się… od drzwi mieszkania Jana Ludwiczaka, a raczej ich kopii pełnej śladów walki, to już sedno tematu, czyli stan wojenny. Obwieszczenia, plakaty, kartki na mięso, naturalnej wielkości… zomowiec (sic!) w starciu z takim samym górnikiem uzupełniają ten obraz. Dalej ogromna diorama, na której precyzyjnie odwzorowano wszystkie zabudowania kopalni i okolic w 1981 roku, czołgi, samochody, grupy atakujących milicjantów i broniących się górników, a nawet krążący nad wszystkim śmigłowiec. Widok doprawdy działający na wyobraźnię, szczególnie, gdy w drodze do muzeum przed chwilą wszystkie te budynki widziało się naprawdę…

Kolejne gabloty to autentyczna broń, łuski po nabojach i petardach gazowych oraz zdjęcia z chwil bezpośrednio po pacyfikacji.

Najmocniejszym według mnie fragmentem wystawy jest jednak coś innego. Przestrzelony górniczy hełm. Czyjaś śmierć. Zresztą wcale nie anonimowa, bo tuż obok niego na zdjęciu widzimy młodego, przystojnego mężczyznę, do którego ów hełm należał – Jana Stawisińskiego

Miał ledwie 21 lat. Urodził się 29 czerwca 1960 r. w Sławnie, dziś woj. zachodniopomorskie, jako syn Alojzego i Janiny. Miał dwie młodsze siostry. Był wysokim, wysportowanym mężczyzną; lubił pływać, grać w siatkówkę i marzył, by zostać geologiem.

W 1976 r. ukończył zasadniczą szkołę telekomunikacyjną w zawodzie elektromonter, a dwa lata później przyjechał na Śląsk i od 25 września 1979 r. zatrudnił się na kop. Wujek, na oddziale G5. Po wypadku ojca, wymagającego opieki, przejął pozycję „głowy rodziny”.

Postrzelony w głowę, nieprzytomny trafił na oddział „Reanimacja” Szpitala Górniczego w Ochojcu. By móc sprawować bezpośrednią opiekę nad synem, matka zatrudniła się w tymże szpitalu, jako salowa. Zmarł 25 stycznia 1982 r., nie odzyskawszy przytomności. Pogrzebany 29 stycznia 1982 r. w Koszalinie.
[Tekst kursywą pochodzi ze strony internetowej muzeum – dopisek Portiera]

Zdjęcia wszystkich zabitych i ich symboliczne wciąż palące się górnicze lampki, to już sala trzecia – multimedialna. Tutaj siedząc w wygodnych fotelikach obejrzeć możemy dokumentalne filmy z okresu stanu wojennego i przejrzeć lub zakupić książki dotyczące wydarzeń na Wujku.

Jak wspomniałem muzeum jest małe, nie ma w nim także oszałamiającej ilości eksponatów, ale jest coś innego, autentyczna atmosfera tamtych dni i emocje, które do dziś nie wygasły, bo wygasnąć nie mają prawa.

Wydawało mi się, że w dniu takim jak dzisiejszy, w przededniu kolejnej rocznicy stanu wojennego, mimo zimna i poniedziałku będą tu tłumy, przynajmniej jakiś tłok, wycieczki szkolne, ludzie pragnący może jak ja swoim czasem i zainteresowaniem podziękować tym, dzięki którym mają dziś Wolną Polskę.
Nie spotkałem nikogo.

Sam zwiedzałem puste sale, fotografowałem gablotki, przeżywałem na nowo tamte dni. Jedynym towarzyszem mojej wizyty były rozmowy dobiegające z zaplecza, na którym zgromadziło się kilku weteranów pierwszej Solidarności dyskutujących o zjeździe w hali Olivii…

Czułem się jednocześnie dumny i onieśmielony tym, że tam są. Słyszałem jak wspominali Jurczyka, Wałęsę, Świtonia. Nie jako postaci historyczne, ale jako swoich kolegów, zwyczajnych, ze wszystkimi ludzkimi słabościami.

Kilku niepozornych starszych panów, dzięki których odwadze wczoraj, mogę żyć dziś w wolności, której Dziewięciu z Wujka nie doczekało.



PEŁNA GALERIA MOICH ZDJĘĆ Z MUZEUM
Proszę kliknąć na obrazki poniżej!

Zdjęcia portretowe górników pochodzą ze strony www.muzeum-wujek.pl 
Wszystkie pozostałe fotografie w tekście oraz pod linkami (Picasa) są mojego autorstwa.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Teksty z tego bloga, moją książeczkę, zdjęcia i filmy można kopiować do użytku niekomercyjnego i/lub umieszczać na niekomercyjnych stronach www, w prezentacjach, publikacjach i innych - bez prawa do modyfikowania - po podaniu autora (Portier) oraz adresu strony z której zasobów zostały pobrane (www.otoportier.blogspot.com). Wykorzystanie komercyjne jakiegokolwiek materiału wyłącznie po kontakcie z autorem i uzyskaniu jego wyraźnej zgody. Adres do korespondencji znajduje się na stronie mojego profilu w serwisie Blogger.