Problemy z dodaniem komentarza? Wyślij mi go mailem - opublikuję. Adres znajdziesz w moim profilu!

Uwaga! Komentarze pojawiają się z opóźnieniem - po przejrzeniu dla odsiania spamu (i tylko jego!)


czwartek, 31 maja 2012

Kierowca bombowca

Sprawa, którą dziś opiszę jest nieco inna od tych, o których najczęściej tu opowiadam. Nie jest zresztą z mojej strony par excellence skargą, ale rodzajem zwrócenia uwagi na pewien nieobcy i portierom rodzaj zachowania, które najczęściej balansując na granicy  absurdalności bądź śmieszności moim przynajmniej zdaniem ma bardzo silne tendencje do przekraczania obydwu. 

Dziesiątego maja jadąc autobusem PKM Katowice z okolic miejsca mojego zamieszkania, czyli dzielnicy Ligota do Bogucic (ok. 20 - 25 minut drogi) spotkałem się z pewnym dość oryginalnym kierowcą.  Ktokolwiek mieszka w moim mieście i zna trasę o której piszę, musiał jak sądzę też trafić kiedyś na tego pana i niezależnie od ogólnej oceny jego zachowania doznać swego rodzaju szoku słysząc przez głośniki jakby żywcem wyjęte z komunikatów samolotowych podziękowania za wybranie tej akurat linii i życzenia miłego dnia połączone z zapewnieniami, że prowadzący dołoży wszelkich starań abyśmy dojechali bezpiecznie.

Lubię, gdy ktoś jest w pracy życzliwszy niż musi, bo tym samym udowadnia przecież, że właśnie nie MUSI, a CHCE. I to jest godne pochwały. Pod jednym wszakże warunkiem. Zachowania umiaru.

"Dziękuję Państwu za wybranie linii (xxx) i ze swej strony zapewniam, że zrobię wszystko..."
"Zbliżamy się do Placu Wolności, życzę miłego dnia i zapraszam ponownie"
"Życzę wszystkiego dobrego"
"Za chwilę przystanek (xxx), ale oczywiście autobus jedzie dalej. Ostatni przystanek to..."
"Mam nadzieję, że jedzie się Państwu wygodnie, ja ze swojej strony zapewniam..."

I tak co kilka minut. Zanim wysiadłem byłem już jakieś pięć razy pozdrowiony, podziękowany i uraczony życzeniami prawie jak w urodziny. Oraz zapewniony i poinformowany. Przy temperaturze dochodzącej do 30 stopni wokół...

I miałem tego wszystkiego serdecznie dość. Naprawdę czego innego oczekuję od kierowcy.

Zapamiętam go, owszem, i to z pewnością mile jeśli na pętli podjedzie wcześniej na przystanek pozwalając pasażerom wsiąść, jeżeli sprawdzi nasze bilety i poprosi o ich pokazanie także tych, którzy wchodząc są w stanie tylko mruknąć "mam miesięczny", jeżeli będzie jechał spokojnie i dojedzie na czas. Jeśli zatrzyma się, gdy ktoś dobiega i wreszcie jeśli zapytany o coś nie będzie opryskliwy.
To nie tak wiele. I to, zanim ktoś pomyśli, że na wszystko narzekam, jest bardzo częste w Katowicach, zwłaszcza w autobusach PKM-u.  Pewien jestem, że większość pasażerów, nawet tych, którzy mojej irytacji nie podzielają zgodzi się, że wymienione przed chwilą kwestie są ważniejsze niż składanie nam życzeń co trzy przystanki.

A same życzenia, no cóż, zakładam że były szczere, ale przecież rzecz w tym, że nijak nie pasują do sytuacji, miejsca i czasu. Solaris czy Mercedes to nie Boeing, a ktoś jadący do pracy czy po zakupy, to nie przekraczający Atlantyk podróżnik.

To są zmarnowane, zdewaluowane tym samym słowa, dla wielu żenujące, irytujące bądź wręcz śmieszne. Kojarzą się jednoznacznie z "Dniem Pieszego Pasażera" w filmie "Miś" i innymi podobnymi absurdami. Niczego nie zmieni tu fakt, że jedna, druga czy piętnasta osoba się wzruszy albo uśmiechnie. Maile z życzeniami świątecznymi z hurtowni butów też wielu rozczulają.

I mógłbym na tym zakończyć, gdyby nie to, że sprawa ma dalszy ciąg. Oto on.

Napisałem do PKM-u list z zapytaniem czy zachowanie kierowcy jest jakąś w moim odczuciu dramatycznie chybioną reklamą firmy czy tylko jednostkowym przypadkiem, a oczekując na odpowiedź dostąpiłem kilka dni później kolejnej wątpliwej przyjemności jazdy tym samym wozem i po raz drugi mocno sie zdziwiłem. Kierowca oczywiście mi życzył, informował, pozdrawiał oraz zapewniał, ale nowym elementem była... kamera TVP Katowice i młoda dziennikarka przeprowadzająca w trakcie jazdy wywiady z pasażerami...

-Jaki jest według pani idealny kierowca? Czy zna pani tego pana? Czy według pani on spełnia warunki jakim powien odpowiadać ktoś taki? (A w tle: "Szanowni Państwo! Zbliżamy się do przystanku (xxx), oczywiście autobus jedzie dalej, a ja dziękuję za wybranie linii (xxx) i zapraszam ponownie życząc miłego i spokojnego dnia!")

To już nie był "Miś", to była cała gawra misiów!

Rzecz jasna musiałbym być bardzo naiwny nie domyślając się, że jest jakieś iunctim między TAKIM tematem, TYM autobusem i MOIM listem (swoją drogą jaka dramaturgia - autor listu siedzi tuż obok, ale dziennikarka go mija...), ale nie w tym rzecz.  Dziś władze przedsiębiorstwa przewozowego odpowiedziały na mój mail (niesłusznie jak zaznaczyłem nazywając go skargą) przyznając rację mojej opinii, że nie warto wysłać przegubowych słów na puste kursy...




10 komentarzy:

  1. ojej, ale jazda! szkoda, że nie miałam okazji przejechać się tym autobusem!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Obawiam się sądząc po zaangażowaniu tego pana, że nadal będzie robił to co robi, tak jak robił. Ale obiecuję, że jeśli będzie, a ja z nim pojadę, to dam mu wydruk z maila do poczytania :))

      Usuń
  2. Jeżdżę w tym samym kierunku do pracy, tyle, że wsiadam bliżej, bo przy AWF, ale na szczęście nie miałam okazji "przejechać" się tym autobusem :)Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No więc jeśli Ci powiem, że numer linii jest trzycyfrowy (zresztą wozu także), a jej trasa jest w obu kierunkach tylko o kilka przystanków dłuższa niż ta moja, opisana powyżej w poście, to już chyba na 200% wiesz jaki to autobus.

      Szczęście czy nieszczęście to rzecz gustu. Nie będę kłamał, że nie widziałem ludzi tym wszystkim zachwyconych. Ale byli też tacy, w tej liczbie ja, dla których to było jak kamyk w bucie. Co najmniej.

      Ukłony.

      Usuń
  3. "przegubowe słowa na puste kursy" - bardzo ciekawa metafora, niniejszym ją kradnę i wykorzystam w jakiejś impresji poetyckiej... A co do Pana, to może pozazdrościł tym nagranym informacjom, które dla mnie są równie męczące, a może i bardziej bo przewidywalne, automatyczne itp..., tu przynajmniej mamy żywego człowieka. Autobus u nas "mówi" przed przystankiem, na przystanku i po ruszeniu z przystanku... Więc w ciągu 24 minut licząc średnio 3 minuty na przystanek miałbyś 24 powtórki ;P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale autobus nie życzy mi miłego dnia ani nie obiecuje, że zrobi wszystko co możliwe żebysmy bezpiecznie wylądowali :) Tak że w sumie te nagrania za bardzo mi nie wadzą. Zresztą czasem są ciekawe, bo np. u nas jest taki przystanek przed którym zamiast "dom" komputer mówi "dąb".
      "Następny przystanek: Dąb Kultury" :))

      Mnie się najlepiej jedzie ósemką w Twoim mieście i to od końca do końca. Już ten napis "Szyndzielnia" na wyświetlaczu poprawia mi humor. I zawsze zazdroszczę "tubylcom", że... właśnie są tubylcami :))

      Usuń
  4. A i tak szczytem uprzejmości Pana Kierowcy byłoby ustąpienie miejsca kobiecie w ciąży;)))
    Jeśli tylko miałaby prawo jazdy...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Albo przeprowadzenie babci przez jezdnię :))

      -------------

      Ja też będę grzeczny. Miło mi powitać, zapraszam do poczytania.

      Usuń
  5. Kierowca też człowiek. Może nie ma z kim pogadać w domu, to chociaż w pracy do pasażerów ;) A swoją drogą, może to być wq..., pardon, irytujące. Ale jadąc takim autobusem zaśmiewałabym sie w głos i ludzie na mnie patrzyliby jak na wariatkę. Choć i tak już różnie o mnie mówią...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że on się najzwyczajniej stara, że lubi tą pracę i chce by i jego lubiono i więcej nawet, rozumiem to. Ale sposób, który wybrał doprowadza mnie po dwudziestu minutach jazdy do mdłości. Przepraszam.

      Miałem kolegę, który jako portier też był (pewnie nadal jest) taki. Nie każdy tego oczekuje. Takie jest przynajmniej moje zdanie.

      Usuń

Teksty z tego bloga, moją książeczkę, zdjęcia i filmy można kopiować do użytku niekomercyjnego i/lub umieszczać na niekomercyjnych stronach www, w prezentacjach, publikacjach i innych - bez prawa do modyfikowania - po podaniu autora (Portier) oraz adresu strony z której zasobów zostały pobrane (www.otoportier.blogspot.com). Wykorzystanie komercyjne jakiegokolwiek materiału wyłącznie po kontakcie z autorem i uzyskaniu jego wyraźnej zgody. Adres do korespondencji znajduje się na stronie mojego profilu w serwisie Blogger.