Problemy z dodaniem komentarza? Wyślij mi go mailem - opublikuję. Adres znajdziesz w moim profilu!

Uwaga! Komentarze pojawiają się z opóźnieniem - po przejrzeniu dla odsiania spamu (i tylko jego!)


poniedziałek, 19 listopada 2012

147 km samotnie przez góry

Beskidy odkrył dosłownie i w przenośni przede mną mój ojciec, który jeszcze w latach siedemdziesiątych ubiegłego wieku jeździł wraz z kolegami na rowerach z Katowic do Bielska czy Wisły. Sporo też wędrował ze swoim bratem, właśnie kolegami czy wreszcie moją mamą. Gdzieś w połowie lat 80 po kilkuletniej przerwie postanowił poprowadzić na szlaki i mnie, nieletniego wtedy jeszcze leniwca absolutnego, dla którego jednym argumentem ZA miało być istnienie kolejek linowych. „Jak w chorzowskim parku.”
 
Nie pamiętam już dziś ile było tych wycieczek z ojcem. Wiem, że co najmniej kilka razy byliśmy na Szyndzielni, Klimczoku i w Szczyrku, poza tym zahaczyliśmy dwa razy o Jaworze Górne i Wisłę i raz o Cieszyn. Do tego doliczyć można wczasy spędzane w tych okolicach z zastrzeżeniem jednak, że wtedy gdy rodzice maszerowali na kolejną eskapadę ja wylegiwałem się na balkonie czytając np. „Przygody kanoniera Dolasa”.
 
Pomiędzy rokiem plus minus 1991 a 2011 byłem w górach tylko raz, a zatem bez wielkiej przesady powiedzieć mogę, że wróciłem na szlaki po dwudziestu latach przerwy. Powstaje zatem pytanie; dlaczego? Co do pierwszych dwóch wycieczek (patrz poniżej) odpowiedź wydaje się prosta.  Tymi trasami w młodości chodziłem najczęściej. Te trasy były i są dla mnie specjalne, kojarzą się bardziej z przeglądaniem starego albumu niż z turystyką. Chciałem je znów zobaczyć. Ale co z pozostałymi? Cóż, jak sądzę po prostu bakcyl się uaktywnił. Zakochałem się w tej wolności, a może lepiej powiedzieć; dorosłem do niej. Znalazłem w górach swój kawałek świata, niezmieniony od lat, wolny od Internetu, Facebooka, marketów, poprawności politycznej i filmów 3D.
Normalny.
 
A dziś właśnie z goryczą pewną przypatrując się jesienno zimowym prognozom pogody skreślającym wszelkie nadzieje na jakąś jeszcze cudem wyszarpaną od losu wycieczkę postanowiłem zrobić małe podsumowanie, wbrew temu wstępowi bardziej rzeczowo turystyczne niż wspomnieniowo subiektywne jak to bywało do tej pory.
 
A zatem… do dzieła! 
Pomiędzy 30 września 2011 a 20 października 2012 byłem na dziewięciu wycieczkach (teraz łatwo zrozumieć, dlaczego tak brakuje mi tej jednej!) i przeszedłem ponad 147 kilometrów. Odwiedziłem kilka „elementarnych” dla Beskidu Śląskiego szczytów jak Skrzyczne, Klimczok, Szyndzielnia, Błotny, Równica, Stożek, Trzy Kopce, Soszów, Kotarz czy Czantoria i pojawiłem się też w równie podstawowych dla bywalców tego rejonu miejscowościach, takich jak Skoczów, Ustroń, Wisła, Brenna, Szczyrk czy Jaworze. Na mapie nazwałem to sobie „wytyczaniem granic”, ponieważ rozrysowane trasy moich wycieczek tworzą jakby zamknięty obszar. I choć jeśli mam być szczery brakuje tam do kompletu „nożnego” połączenia Szczyrku ze Skrzycznem, to i tak jestem z siebie dumny. Po dwóch dekadach wakacji, bez treningów, doświadczenia i porad, niemłody już człowiek nie uprawiający na dodatek na co dzień żadnego sportu dał radę przejść np. 19 kilometrów ze Skoczowa do Wapienicy przy temperaturze ponad 30 stopni! I nadal żyje! ;)
 
 
Jeżeli więc ktoś czytający teraz te słowa miałby ochotę mnie naśladować, a czuje się w tym górskim deptaniu, jak ja ciągle przecież, całkowitym amatorem, to zapraszam. Oto mój mały Beskid Śląski dla opornych. Klikając w numer wycieczki przejść można do bardziej "literackiego" jej opisu.
 
Szyndzielnia – Jaworze Górne.
 
Punkty do wyszukania na mapie: Szyndzielnia, Klimczok, Trzy Kopce, Stołów, Błotny, Jaworze Górne.
 
Stopień trudności: Niski do średniego.
 
Up & Down: Trasa z kilkoma krótkimi lekkimi podejściami, w większości równa lub opadająca. Do Błotnego łatwa, zejście do Jaworza może być męczące ze względu na stromość.
 
Atrakcje widokowe: Widok na Bielsko i nie tylko z Szyndzielni, ruiny niemieckiego schroniska na Trzech Kopcach, panoramy z przełęczy Błotnego oraz zejścia do Jaworza.
 
Schroniska, żywność, odpoczynek: Schroniska na Szyndzielni i Błotnym, bar i sklep spożywczy w Jaworzu.
 
Komunikacja: Pod Szyndzielnię (Olszówka Górna - dolna stacja kolejki linowej) dojeżdżamy autobusem miejskim linii 8 z Bielska (początek trasy przed dworcem PKS – naprzeciwko dworca PKP), z Jaworza do Bielska wracamy PKS-em.
 
Opis marszruty: Na Szyndzielnię wjeżdżamy kolejką linową, następnie szlakiem zielonym kierujemy się ku jej szczytowi a z niego w kierunku rozstaju przed Klimczokiem trasą żółtą, potem czarną omijając sam wierzchołek i wreszcie znów żółtą już do końca wycieczki w Jaworzu.
 
Odległość: 12,5 kilometra. Mój czas przejścia to około 4 godziny.
 
Opinia Portiera: Idealna trasa na początek przygody z górami.
 
Możliwości zmian: 1. Można doliczyć około kwadransa zamieniając podejście pod schronisko na Szyndzielni na zdobycie jej szczytu i bezpośrednio z niego kontynuowanie trasy. 2. Można doliczyć około 45 minut na zdobycie szczytu Klimczoka (od rozstaju szlak czarny) i potem dołączenie do szlaku pierwotnego.
 
Bielsko-Biała Wapienica – Szczyrk – Skrzyczne (wjazd i zjazd kolejką).
 
Punkty do wyszukania na mapie: B-B Wapienica Zapora, Szyndzielnia, Klimczok, Szczyrk, Skrzyczne.
 
Stopień trudności: średnio-wysoki.
 
Up & Down: Początek trasy równy, podejście na Szyndzielnię dość strome, męczące, potem praktycznie równo do Klimczoka, krótkie, strome i kamieniste podejście na jego szczyt i stamtąd już do Szczyrku tylko z górki, początkowo raczej ostro.
 
Atrakcje widokowe: Zapora im. Mościckiego w Wapienicy, widoki z Szyndzielni i Klimczoka, panoramy na zejściu do Szczyrku, wjazdu na Skrzyczne oraz samego szczytu.
 
Schroniska, żywność, odpoczynek: Schronisko na Szyndzielni, Klimczoku (właśc. Magurze) oraz Skrzycznem. Sklepy i bary w Szczyrku.
 
Komunikacja: Pod zaporę Mościckiego dojazd autobusem miejskim linii 16 sprzed dworca PKS Bielsko-Biała do końcowego przystanku, powrót do Bielska ze Szczyrku busem lub PKS-em.
 
Opis marszruty: Od przystanku Wapienica Zapora kolor żółty aż do szczytu Klimczoka, potem zejście do Siodła pomiędzy nim a Magurą i dalej do Szczyrku – szlak niebieski.
 
Odległość:  12,5 kilometra, mój czas przejścia 4 godziny.
 
Opinia Portiera: Trudny początek, zrównoważony środek i w sumie spokojne poza pierwszym dość stromym odcinkiem zejście do Szczyrku. Trasa w sam raz do zmierzenia się z rosnącymi, ale ciągle zupełnie amatorskimi ambicjami.
 
Możliwości zmian: 1. Na szczyt Szyndzielni można wjechać kolejką jak w wycieczce pierwszej. 2. Szczyt Klimczoka można ominąć od rozstaju szlaków do Siodła pod Klimczokiem szlakiem czerwonym. 3. Trasę można zakończyć od razu po zejściu do Szczyrku.
 
Olszówka Górna-Przełęcz Karkoszczonka-Biały Krzyż.
 
Punkty do wyszukania na mapie: Olszówka Górna, Szyndzielnia, Klimczok, Przełęcz Karkoszczonka, Hyrca, Kotarz, Przełęcz Salmopolska.
 
Stopień trudności: wysoki.
 
Up & Down: Dosyć spokojne podejście na Szyndzielnię, potem równo, następnie krótko i stromo na Klimczok, dalej z górki aż do Karkoszczonki, potem znów równo do męczącego i stromego podejścia na Hyrcę i Kotarz i już do Białego Krzyża z górki. Początkowy odcinek zejścia z Kotarza bardzo stromy i kamienisty.
 
Atrakcje widokowe: Panoramy z Szyndzielni, Klimczoka, zejścia na Karkoszczonkę, trasy między nią a Hyrcą i wreszcie sama Przełęcz Salmopolska.
 
Schroniska, żywność, odpoczynek: Schroniska na Szyndzielni, Klimczoku (właśc.: Magurze), Przełęczy Karkoszczonka. Bar i budka z fast foodem na Przełęczy Salmopolskiej.
 
Komunikacja: Dojazd do Olszówki Górnej autobusem miejskim linii 8 sprzed dworca PKS w Bielsku jak w wycieczce nr 1 (do końca trasy), powrót z Białego Krzyża (lub po zejściu – Szczyrku Salmopola) PKS-em.
 
Opis marszruty: Od przystanku autobusowego uliczką w górę obok domu wczasowego, potem w lewo przy torze saneczkowym na szlak czerwony aż do rozstaju przed Klimczokiem, stamtąd szlakiem żółtym na szczyt, zejście na Przełęcz Kowiorek i dalej znów szlak czerwony aż do Białego Krzyża.
 
Odległość: 18,5 kilometra, mój czas przejścia: 7 godzin.
 
Opinia Portiera: Trasa bardziej na wytrzymałość, szczególnie podczas wysokich temperatur. Dość długi odcinek między Karkoszczonką a Białym Krzyżem bez możliwości „ucieczki”, co należy mieć na uwadze nie będąc pewnym swojego zdrowia czy kondycji.
 
Możliwość zmian: 1. Wjazd na Szyndzielnię kolejką. 2. Ominięcie szczytu Klimczoka szlakiem czerwonym. 3. Zejście z Karkoszczonki do Szczyrku szlakiem żółtym i zakończenie w tym miejscu.
 
Bielsko-Biała Wapienica – Brenna – Przełęcz Salmopolska.

Punkty do wyszukania na mapie: B-B Wapienica Zapora, Błotny, Brenna, Stary Groń, Grabowa, Przełęcz Salmopolska.

Stopień trudności: średni do wysokiego.

Up & Down: Od pętli autobusowej do zapory równo, podejście na Palenicę strome, męczące, krótkie, potem do Błotnego na zmianę równo i pod górę, nieco spokojniej. Od Błotnego do Brennej cały czas w dół, momentami początkowo ostrzej. Z punktu Brenna Ośrodek Zdrowia najpierw strome, potem łagodniejsze podejście na Stary Groń, z niego łagodnie w dół i po równym, na koniec krótki ostrzejszy odcinek w górę na Grabową i w dół do Białego Krzyża.

Atrakcje widokowe: Zapora Mościckiego, Palenica, Pomnik funkcjonariuszy MO za Błotnym, panoramy na zejściu do Brennej i ze szczytu Starego Gronia.

Schroniska, żywność, odpoczynek: Schronisko na Błotnym, sklepy i bary w Brennej, bar i fast food na Przełęczy Salmopolskiej.

Komunikacja: Pod zaporę Mościckiego dojazd autobusem miejskim linii 16 sprzed dworca PKS Bielsko-Biała do końcowego przystanku, powrót z Białego Krzyża (lub po zejściu – Szczyrku Salmopola) PKS-em.

Opis marszruty: Od przystanku Wapienica Zapora łącznik wstecz szlakiem żółtym, dalej niebieskim przez Palenicę, Kopane i Przykrą na Błotny, a z niego do Brennej szlakiem zielonym. Od ośrodka zdrowia w lewo szlak czarny na Stary Groń i do Grabowej, a stamtąd na Biały Krzyż kolor czerwony.

Odległość: 17,5 kilometra, mój czas przejścia 7 godzin i 20 minut.

Opinia Portiera: Szalenie zróżnicowana pod każdym względem, choć momentami trudna trasa. Przekrój wszystkiego, co w Beskidach ciekawe. Przy „gwarantowanej” pogodzie z pewnością warto spróbować.

Możliwości zmian: 1. Podejście na Błotny od Jaworza szlakiem żółtym (trudniejszym!). 2. W polach przed Brenną odbicie łącznikiem szlaku czarnego do zielonego na Stary Groń przez centrum. 3. Zakończenie trasy w Brennej. 4. Marsz spod ośrodka zdrowia na Równicę i stamtąd do Ustronia.
 
Skoczów- Bielsko Biała Wapienica.

Punkty do wyszukania na mapie: Skoczów, Górki Wielkie, Zebrzydka, Cisowa, Błotny, B-B Wapienica Zapora.

Stopień trudności: wysoki.

Up & Down: Ponad dwugodzinny odcinek po równym, strome, miejscami bardzo trudne podejście i zejście z Zebrzydki, siodło, łagodniej pod górę na Łazek i później na zmianę lekko w górę lub lekko w dół aż do łąk przed Błotnym. Od Błotnego cały czas z górki aż do Zapory. Zejście z Palenicy trudne, strome i kamieniste.

Atrakcje widokowe: Wisła w Skoczowie,  panoramy z podejścia przez pola do Zebrzydki i dojścia do Błotnego, pomnik funkcjonariuszy MO, Błotny, zapora im. Mościckiego w Wapienicy.

Schroniska, żywność, odpoczynek: Sklepy i bary w Górkach Wielkich, schronisko na Błotnym.

Komunikacja: Do Skoczowa dojazd koleją, spod zapory w Wapienicy powrót do B-B autobusem linii 16.

Opis marszruty: Od dworca kolejowego w Skoczowie aż do Łazka szlak zielony, potem czerwony do Błotnego, a stamtąd do Wapienicy niebieski i żółty łącznik do pętli autobusu.

Odległość: 19,1 kilometra, mój czas przejścia 7 godzin.

Opinia Portiera: Trasa trudna, długa i wyczerpująca, choć pełna wrażeń estetycznych w najlepszym gatunku. Najdłuższa w moim zestawieniu. Warta przejścia, ale NIGDY na pierwszy ogień. Jeśli zaczynasz, zacznij od czegoś spokojniejszego.

Możliwości zmian: 1. Ze Skoczowa do Górek Wielkich można podjechać PKS-em. 2. Z Łazka można zejść do Jaworza Nałęża i tam zakończyć marsz. 3. Z Błotnego mamy wybór: zejść pod zaporę w Wapienicy lub do Jaworza Górnego.
 
Skoczów – Ustroń Polana.

Punkty do wyszukania na mapie: Skoczów, Górki Wielkie, Lipowski Groń, Równica, Przełęcz Beskidek, Ustroń Polana.

Stopień trudności: niski do średniego.

Up & Down: Od dworca kolejowego w Skoczowie po równym przez około dwie godziny (!), potem momentami strome podejście na Równicę, znów bardzo spokojny odcinek do Przełęczy Beskidek (w ostatniej fazie prowadzący w dół) i długie, ale zrównoważone zejście wprost do stacji kolejowej.

Atrakcje widokowe: Wisła w Skoczowie, bezludna wędrówka przez pola Górek Wielkich, panorama z Przełęczy Beskidek.

Schroniska, żywność, odpoczynek: Schronisko i restauracja oraz fast foody na Równicy, sklepy i bary w Ustroniu Polanie.

Komunikacja: Trasa prowadzi idealnie od stacji kolejowej Skoczów do stacji Ustroń Polana.

Opis marszruty: Ze stacji PKP Skoczów na Równicę szlak żółty, potem do spotkania z zielonym przy podejściu na Orłową – niebieski i od tego miejsca do Ustronia – zielony.

Odległość: 18,6 kilometra, mój czas przejścia: 6 godzin i 30 minut.

Opinia Portiera: Z bajkowej nierzeczywistości pól i łąk w Górkach Wielkich poprzez hałaśliwy „bazar” na Równicy (stanowczo jestem na nie!) aż do sennej i cichej Przełęczy Beskidek. Z pociągu do pociągu. Idealna wycieczka, jako druga po pierwszym zapoznaniu się z górami.

Możliwość zmian: 1. Z Równicy można zejść wprost do Ustronia z pominięciem Beskidka szlakiem czerwonym. 2. Z tego samego miejsca można także odbić kolorem zielonym do Brennej.
 
Ustroń Polana – Wisła Głębce.

Punkty do wyszukania na mapie: Ustroń Polana, Czantoria, Soszów, Cieślar, Mały Stożek, Wielki Stożek, Mraźnica, Wisła Głębce.

Stopień trudności: średni do wysokiego.

Up & Down: Bardzo męczące podejście na Czantorię, łagodniejsze momentami zejście do Przełęczy Beskidek (Ważne! Innej niż w wycieczce nr 6!) i potem bardzo spokojna droga na Soszów. Od Soszowa łagodnie w górę na Cieślar, a stamtąd lekko w dół do małego Stożka. Podejście na Wielki Stożek strome, ale krótkie, a potem aż do Wisły łagodnie obniżający się szlak przez Mraźnicę.

Atrakcje widokowe: Tutaj cała trasa jest jedna wielką atrakcją widokową, wszak to fragment Głównego Szlaku Beskidzkiego w dodatku prowadzącego wzdłuż granicy polsko-czeskiej. Polecam jednak zupełnie od siebie coś poza „głównym nurtem”– ulubione miejsce spacerów i polowań prezydenta Mościckiego, czyli właśnie okolice zejścia ze Stożka do Wisły.

Schroniska, żywność, odpoczynek: Schroniska: Soszów, Wielki Stożek. Fast foody: Czantoria i Przełęcz Beskidek, sklepy i bary: Ustroń Polana i Wisła.

Komunikacja: Podobnie jak w wycieczce numer sześć trasa łączy dwie stacje kolejowe, w tym przypadku w Ustroniu Polanie i Wiśle Głębcach.

Opis marszruty: Od stacji Ustroń Polana na szczyt Czantorii i z niego aż do Wielkiego Stożka szlak czerwony, a stamtąd do Wisły – niebieski.

Odległość: 16,6 kilometra, mój czas przejścia 8 godzin.

Opinia Portiera: Creme de la crème czyli Główny Szlak Beskidzki we fragmencie. Trasa długa, ale praktycznie na zasadzie samych greatest hits. Po prostu program obowiązkowy. Koniecznie!

Możliwości zmian: 1. Na Czantorię można wjechać kolejką. 2. Na Soszowie można kolejką zjechać kończąc trasę lub wjeżdżając nią tam właśnie wycieczkę rozpocząć. 3. Przed Wielkim Stożkiem można zejść do Wisły szlakiem zielonym. 4. Z Wielkiego Stożka można zjechać kolejką.
 
Ustroń Polana – Przełęcz Salmopolska.

Punkty do wyszukania na mapie: Ustroń Polana, Przełęcz Beskidek, Orłowa, Trzy Kopce Wiślańskie, Przełęcz Salmopolska.

Stopień trudności: niski.

Up & Down: Podejście od stacji kolejowej na Orłową w większej części łagodne, aż do zetknięcia ze szlakiem niebieskim z Równicy, potem strome, ale ledwie kilkuminutowe. Na Orłowej bardzo długi odcinek absolutnie równy, po nim zejście do Zakrzoska i kolejne wzniesienie przed Trzema Kopcami skąd dalej wyrównany szlak aż do końcowego odcinka, jakim jest po wcześniejszym obniżeniu strome podejście na Przełęcz Salmopolską.

Atrakcje widokowe: Przełęcz Beskidek, panoramy z Orłowej, Trzech Kopców i większej części szlaku między nimi a Białym Krzyżem oraz… szalony kocur na Orłowej, którego trzeba pogłaskać jeśli nie chce się mieć pecha w górach ;)

Schroniska, żywność, odpoczynek: Schronisko Telesforówka na Trzech Kopcach, bar i fast food na Przełęczy Salmopolskiej.

Komunikacja: Do Ustronia Polany dojazd pociągiem, powrót z Białego Krzyża (lub po zejściu – Szczyrku Salmopola) PKS-em.

Opis marszruty: Ze stacji kolejowej szlak zielony na Orłową, potem niebieski na Trzy Kopce skąd już żółty aż do końca trasy.

Odległość: 14,7 kilometra, mój czas przejścia: 4 godziny 50 minut.

Opinia Portiera: Wyrównana, spokojna trasa, raczej krótka, ale gwarantująca piękne widoki.

Możliwości zmiany: 1. Wycieczkę można zacząć lub zakończyć w Wiśle połączonej z Trzema Kopcami szlakiem żółtym.
 
Wisła Głębce – Skrzyczne.

Punkty do wyszukania na mapie: Wisła, Cienków, Zielony Kopiec, Malinowska Skała, Skrzyczne.

Stopień trudności: średni do wysokiego.

Up & Down: Od stacji kolejowej Wisła Głębce najpierw równo, potem pod górę na stokach Kozińców, wreszcie w dół do Wisły Nowej Osady i znów łagodnie pod górę na Cienków. Od Cienkowa wyrównana trasa z niewielkimi krótkimi wzniesieniami aż do Gawlasi, skąd stromo w górę na Zielony Kopiec, by z niego ostro w dół i znów pod górę na Malinowską Skałę. Stamtąd krótkie ostre zejście i długi marsz po bardzo zrównoważonym szlaku aż do Skrzycznego.

Atrakcje widokowe: Zapora na Wiśle, Cienków, panoramy z Zielonego Kopca i Malinowskiej Skały oraz praktycznie cała dalsza trasa, jako widoczna z wyprzedzeniem na dużej odległości.

Schroniska, żywność, odpoczynek: W Wiśle sklep, na Cienkowie bar, na Skrzycznem schronisko.

Komunikacja: Do Wisły Głębce dojazd koleją, ze Skrzycznego do Szczyrku wyciągiem krzesełkowym i ze Szczyrku do centrum Bielska busem lub PKS-em.

Opis marszruty: Ze stacji kolejowej szlak czarny do Wisły Nowej Osady, potem szlak żółty do Malinowskiej Skały, a stamtąd zielony na Skrzyczne. (Sam podchodziłem na Malinowską Skałę szlakiem czerwonym po wcześniejszym skręcie w kierunku Przełęczy Salmopolskiej kolorem niebieskim).

Odległość: 17, 4 kilometra, mój czas przejścia 6 godzin i 15 minut.

Opinia Portiera: Znów trasa wręcz elementarna, długa, ale z odcinkami dającymi pewne wytchnienie. Na drugi lub trzeci krok w Beskidy jak znalazł.

Możliwości zmiany: 1. Z podejścia na Malinowską Skałę możliwości zejścia na Biały Krzyż szlakiem niebieskim, później czerwonym lub z tego samego miejsca szlak zółty w kierunku Ostre PKS.

 
 
Dla wyświetlenia mapki w rozdzielczości umożliwiającej odczyt polecam kliknięcie prawym przyciskiem myszy i wybór opcji "otwórz w nowym oknie" lub "otwórz w nowej karcie".
 

13 komentarzy:

  1. A ja zaczęłam przygodę z górami od wyprawy prawie na szczyt Gorca, do bacówki, gdzie spędziliśmy dwie noce. Szłam niosąc nieco z ekwipunku na te dwie doby. Lwią część niosło moje Szczęście. Ale i tak przepłaciłam to wejście dużym bąblem na pięcie, bo moje hajteki okazały sie mało rozdeptane w warunkach miejskich.

    OdpowiedzUsuń
  2. Każdego dnia po wspinaczce obiecywałam sobie po cichutku, że już żadna siła nie zmusi mnie do łażenia po tych przeklętych górach. Ale następnego ranka zapominałam o tym. Czy to Alzheimer, czy złapanie bakcyla? Nie wiem :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Raczej to drugie :)
      Ale to przyjemna choroba, zaręczam.

      Usuń
  3. Podsumowań czas :). Cóż, też mnie czeka choć ja robię od stycznia do grudnia.
    W przyszłym roku rozliczeniowym życzę Ci pełnej 20stki! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację, podsumowania zwykle robi się z końcem roku, ale te takie powiedziałbym ogólne, "życiowe", a to tutaj to podsumowanie tylko moich wycieczek, a więc np. w stosunku do samego tylko bloga ledwie jakiegoś fragmentu z całości.

      A Twoje życzenie to bardziej chyba podniesienie poprzeczki :)), ale niech tam, podoba mi się. Jeśli tylko zdrowie, praca i reszta świata pozwolą, spróbuję je zrealizować.

      Pozdrowienia

      Usuń
  4. No ja myślę, że jeszcze pójdę w góry w tym roku... :). Piękne wycieczki miałeś!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tak, ale u Ciebie w góry, to jak u mnie na przystanek autobusowy :))

      Gdybym tam mieszkał (nie przystanku, choć kto wie, do czego mnie życie doprowadzi, tylko w Bielsku oczywiście), to z pewnością też bywałbym znacznie częściej choćby nawet w tych samych miejscach, które przecież, jak to kiedyś mówiliśmy nigdy nie są takie same.

      Ale te deptania po górach nauczyły mnie też rozglądania się po zwykłym świecie i teraz nawet przez Katowice idąc przyglądam się wszystkiemu jak przeniesiony w czasie. Dziś najbardziej utkwił mi w pamięci drogowskaz w lewo z napisem "Objazd do Bytomia" a pod nim drugi - w prawo o treści "Zalecany objazd do Bytomia". No i jeszcze tabliczka pod zakazem wjazdu mi się spodobała. "Teren kościelny. Wjazd tylko za zgodą księdza proboszcza".

      Świat jest jedną wielką wycieczką :))

      Usuń
  5. Masz rację, że takie wyprawy zmieniają postrzeganie tego, co w najbliższym otoczeniu. A ponieważ aura już nie pozwala na dalsze eskapady poznaję najbliższe okolice. I wielce się dziwuję, że do tej pory ich nie znałam, Jest trochę ciekawych skałek, dolinek i... jaskiń, do których lubi włazić mój chłop. A chociaż wiem, że jest rozsądny (czyt. ma respekt przed przyrodą) to niepokój mnie ogarnia gdy długo, w moim mniemaniu, nie wyłazi z jakiejś dziury

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak to już chyba gdzies tu wpisałem w górach nie góry są ważne, ale to, co robią z nami, jakie pokłady wrażliwości w nas odkrywają. Właśnie one w nas, nie my w nich.I idąc dalej tym tropem można powiedzieć, że także i samych gór nie potrzeba, ale właśnie tego czegoś, klucza do naszej duszy.
      Trzeba mieć odwagę go szukać, a przede wszystkim dojrzeć do stwierdzenia, że (jednak) go potrzebujemy.

      Mam w planie jeszcze jeden post z cyklu "wędrówki" w tym roku, ale związany z zupełnie inną okolicą i zupełnie innym wędrowaniem niż to, co przedeptałem w Beskidach. Może się uda przed zimą...

      Usuń
    2. Bardzo na ten post czekam :)

      Usuń
    3. Ale to naprawdę zupełnie co innego. Bez plecaka, moich kochanych buciorów itp.
      Może się uda, ale zależy to także od czasu, kasy i pogody, a na nadmiar któregokolwiek z tych czynników Portier nigdy nie narzekał. Zresztą trochę za bardzo podróżniczo mi się tu zrobiło, a przecież nie taki jest profil tego bloga. Profilem jest bigos myśli ;))

      Usuń
  6. Mam nadzieję, że jeszcze w tym życiu uda mi się kiedyś pójść w góry. Od 10 lat jest to niemożliwe ze względu na stan zdrowia. A jest to jedno z moich marzeń. Ostatni raz byłam kilkanaście lat temu w Bieszczadach na Połoninie Caryńskiej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tak... Bieszczady... Tam z kolei ja nigdy nie byłem, podobnie zresztą jak w Tatrach. Ale może kiedyś. Akurat Tatry mnie nie ciekawią, ale Bieszczady bym chętnie "rozdeptał", to znaczy przedeptał.

      A może tak coś małego na początek? Nie chodzenie po górach, ale jazda w góry, może wjazd gdzieś kolejką? Tylko żeby poczuć tę wolność. Przecież nie każdy i nie zawsze musi deptać kilometrami. Z "moich gór" takim miejscem w sam raz do tego byłaby Szyndzielnia albo Czantoria. Na obu jest kolejka, na obu także jest co obejrzeć i gdzie odpocząć u szczytu i do obu wreszcie dojeżdża komunikacja. Pod Czantorię także pociąg ;))
      Pomyśl nad tym...

      Usuń

Teksty z tego bloga, moją książeczkę, zdjęcia i filmy można kopiować do użytku niekomercyjnego i/lub umieszczać na niekomercyjnych stronach www, w prezentacjach, publikacjach i innych - bez prawa do modyfikowania - po podaniu autora (Portier) oraz adresu strony z której zasobów zostały pobrane (www.otoportier.blogspot.com). Wykorzystanie komercyjne jakiegokolwiek materiału wyłącznie po kontakcie z autorem i uzyskaniu jego wyraźnej zgody. Adres do korespondencji znajduje się na stronie mojego profilu w serwisie Blogger.