Napisał do mnie kandydat na prezydenta. Właściwie nie tyle napisał, ile na mojej starej stronce zostawił wpis z linkiem do swojego serwisu. Coś, że mam się obudzić, bo larum grają. Nie słyszę, ale skoro twierdzi że grają, trzeba sprawdzić w którym kościele.
Sprawdzam zatem.
W witrynie zatytułowanej skromnie Wspaniały polski narodzie obudź się! wita mnie zdjęcie pana w średnim wieku i spora porcja informacji o szansie, jaką otwiera przede mną, jako bądź co bądź częścią społeczeństwa zagłosowanie, a wcześniej poparcie kandydata na kandydata w osobie pana Marka Kopały.
Pan Kopała pragnie zostać prezydentem, co samo w sobie jest pozytywne (niżej podpisany także pragnie) ze względu na oczywiście totalny upadek wszystkiego i pilną potrzebę zmian. Nihil novi.
Zapytać wypada jednakże, jakie mają być te zmiany i dlaczego powinny mieć miejsce.
Well...
Istnieje taki gatunek ludzi, którzy głoszą, że mają pomysł na wszystko od niskich podatków do lotu na Marsa. Zetknąłem się nawet swego czasu z twórczością pana, który również posiadając ambicje polityczne, opierał swój program na dwóch filarach, którymi były a) nawodnienie Sahary (oczywiście wg. jego pomysłu) oraz b) stwierdzenie wszem i wobec, że wszyscy w rządzie i większość w polityce to Żydzi, a jakże. Pan nazywał się…
Zresztą zostawmy go. To prawie dwie dekady temu.
Nasz kandydat na szczęście nie ma skrzywień rasowych i o Saharze nie wspomina, ale niejako w zamian na przykład nazywa
tow. Albina Siwaka dobrym gospodarzem, a to już nakazuje mieć się na baczności. Chyba słusznie. Dramat ludzi pokroju pana Kopały polega bowiem na tym, że wnosząc pewne bez wątpienia dobre propozycje społeczno polityczne dokładają do nich hurtowo inne, łagodnie mówiąc nieracjonalne i podlewają wszystko sosem misji dziejowej. Tym sposobem stają się grabarzami własnych racji.
Redukcja liczby posłów i senatorów, wspólne wybory prezydenta i Zgromadzenia Narodowego, obniżki pensji na różnych szczeblach władzy itd. itp. Nie będę wymieniał tutaj punktów programu politycznego, bo nie z nim dosłownie polemizuję, a ze stylem, jak to się ładnie mówi „robienia polityki”, jaki proponuje nam Marek Kopała.
Nie ufam ludziom, którzy potrafią tylko negować i nie widzą pozytywów, a wyłącznie złą wolę, brak fachowości, oszustwa i spiski. Nie przekonują mnie argumenty o Balcerowiczu, który doprowadził kraj do ruiny, ani tym bardziej o jakiejś rzekomej gehennie, którą przechodzimy od 1989 roku i z której wyzwolić nas może tylko zagłosowanie na przykład na pana Marka. Nie i koniec.
„Są w ojczyźnie rachunki krzywd”, ale nie takie proste i nie takie wysokie.
Przede wszystkim jednak nie zagłosuję na Marka Kopałę dlatego, że przebija z jego wynurzeń okraszonych wierszykami godnymi szkolnej gazetki gorączka. Gorączka władzy, gorączka zadufania, gorączka krzywdy i odrzucenia.
Na żadnej z nich nie da się prowadzić zdrowej polityki.
Do kolekcji brakuje jedynie gorączki złota.
OdpowiedzUsuńA gdyby zsumować te wszystkie gorączki niewątpliwie doprowadziłyby one - nasz ukochany&umiłowany - kraj do licznych rozstrojów. Nie tylko nerwowych.
PS. Określenie "grabarz własnych misji" wykorzystam do jakiejś demonstracji sił;-))
Militarystka :)
OdpowiedzUsuńKolekcjoner gorączek:-)
OdpowiedzUsuńFaktycznie. Chyba mam obrączkę, znaczy gorączkę. Śni mi się Albin Siwak nawadniający Saharę pełną królików z których Hitler robi pasztet i wysyła go MS Leopoldem Staffem przez morze koniom uciekającym przed deszczem jak motyle od radzieckich perfum :)))
OdpowiedzUsuńZ pewną wrodzoną nieśmiałością... chylę czoła przed tak koronkową robotą:-))
OdpowiedzUsuń;)
OdpowiedzUsuń