Problemy z dodaniem komentarza? Wyślij mi go mailem - opublikuję. Adres znajdziesz w moim profilu!

Uwaga! Komentarze pojawiają się z opóźnieniem - po przejrzeniu dla odsiania spamu (i tylko jego!)


piątek, 30 lipca 2010

Bracia błaźniacy

Wczoraj wyjąłem ze swojej skrzynki pocztowej list. List ów (Uff…) wysłany przez Śląski Urząd Wojewódzki informuje mnie, że Miejski Zarząd Ulic i Mostów (w skrócie MZUiM – zawsze mi się kojarzyło z MUZEUM, ale dopiero, gdy zacząłem częściej jeździć po polskich drogach zrozumiałem, dlaczego…) zamierza poszerzyć moją ulicę. Prawdopodobnie jest to nomen omen ZNAK. Zupełnie jak z tym filmem na kasecie, co to wystarczyło go obejrzeć, żeby szybko zniknąć z tego świata. Niektórzy mówią, że był tam nagrany ostatni odcinek "Mody na sukces", ale nieważne, zostawmy to.

Otóż.
ŚUW w porozumieniu z MZUiM planują jak już napisałem poszerzenie ulicy. Nie byłoby w tym nic dziwnego gdyby nie fakt, że robią to już czterdzieści lat (znaczy planują), a samo poszerzenie ma mieć około metra. Średnia jakby szokująca.
Z tyłu tejże informacji jest lista adresatów. Sens całości jest z grubsza biorąc taki, że oni będą poszerzać drogę (wiem, wiem, dziadek mi opowiadał), a osoby z listy, jeśli nie żyją to mają dać znać, żeby było wiadomo.
Komu wysłać następną listę.

Spoko. Już łapię.

Opowiadałem już kiedyś o całej tej historii (link). Nasza ulica, nie dość, że boczna, krótka i na dodatek ślepa, ma być poszerzana. Pas, który trzeba odciąć z przylegających do niej działek ma w najgrubszym miejscu może dwa, a w najcieńszym około jeden metr szerokości. Nie jest to jednak takie proste, bo zakładając, że sprawa dotyczyłaby np. czterech posesji wcale nie otrzymujemy czterech właścicieli do poinformowania i spłacenia, a około według moich obliczeń… trzydziestu. Szczegóły tego rozbicia dzielnicowego pod linkiem powyżej.

A wracając do listu.
To, że wśród adresatów znalazłem swojego nieżyjącego od prawie dekady wujka z Gliwic nawet mnie nie zdziwiło (nie wiem jak tam reszta, bo połowy w życiu na oczy nie widziałem), ale jednak z pewnym nie ukrywam oszołomieniem skonstatowałem, że jest mnie dwóch.

Mam braciszka!
Yuhuuuuu!

Brat mój jest w tym samym wieku co ja i mieszka nawet pod tym samym adresem, a nadto ŚUW uważa, iż jest on wespół ze mną spadkobiercą części działki mojego ojca.

Ponieważ jednak po chwilowej euforii i późniejszej konsultacji z moją rodzicielką uzyskałem jasną informację, że ze wszystkich nieszczęść na tej planecie posiadanie drugiego egzemplarza mojej osoby jest jej jak najmniej miłe, nieco ochłonąłem i zacząłem analizować fakty na zimno (wujek wybaczy).

Urząd Wojewódzki uznał oto posiadane przeze mnie dwa imiona za dwa odrębne byty i stąd na podstawie być może odpowiednich paragrafów i podpunktów stworzył mi rodzeństwo.
Teraz pyta się owego rodzeństwa czy aby na pewno dziedziczy ono 1/3 z ¼ działki będącej w 1/8 przedmiotem planowego uszczuplenia o circa metr szerokości . W zasadzie słusznie pyta.

I teraz co ja mam zrobić?

Bo tak. Jak napiszę, że brata nie mam, mogą zacząć coś węszyć. Że niby jak to? Był, żył, imię miał, w kartotekach figurował, a teraz co?

Jak napiszę, że brat owszem jest i ma się dobrze to kto wie czy nie będę się z nim musiał sądzić (albo raczej on ze mną) o zachowek, a to mało atrakcyjne, żeby mi potem jakiś obcy facet łaził po domu i jeszcze dotykał mojego tego… no… jakże on się… Pentium III, że o klawiaturze nie wspomnę.

Rozważaną także chwilowo wersję, że brat może się zgodzić na poszerzenie drogi, a ja nie i w ten sposób zablokujemy całą inwestycję na kolejne cztery dekady odrzuciłem ze względu na swój ogólny patriotyzm i propaństwowość.

Postanowiłem zatem po namyśle zostawić sprawy swojemu biegowi.

Brat mówi, że to dobra decyzja.

-------------------------------------


Wbrew tonacji tego posta całość opisywanych zdarzeń jest autentyczna!

11 komentarzy:

  1. zdechłam, nie reanimować ;))))

    OdpowiedzUsuń
  2. Przypomniał mi się skecz M.Pythona o wyprawie:
    http://www.youtube.com/watch?v=neysiKJulqQ&feature=PlayList&p=182384545959A596&playnext=1&index=62

    heheheh, pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  3. Za pierwszy komentarz nagroda Pulitzera
    A i drugi niezły... Życiowy, powiedziałbym.:)

    W tym jednak kłopot, że to wszystko prawda, a urząd wysyła mi dwa polecone na ten sam adres, to samo nazwisko oraz osobno właśnie pierwsze i drugie imię...

    OdpowiedzUsuń
  4. Na Twoim miejscu poszłabym z obydwoma listami (na obydwa imiona) do owego ŚUMu, i kładąc je kolejno na stole rozmowę zaczęłabym od słów: "Dzień dobry, nazywam się X(pierwszy list) Y (drugi) Nazwisko".
    Żeby osobę skołować jeszcze bardziej możesz spytać, czy woli rozmawiać z każdym z was z osobna, ale i tak zmuszona będzie oglądać tylko Twoją gębę, czy może zabawi się w Pana Boga i dwie dusze w jedno ciało połączy (gdzieś to już słyszałam, ale przy innej okazji...).
    A cha, ważna rzecz - postaraj się wybrać osobę, która też ma dwa imiona...
    Pozdrowienia dla brata.

    OdpowiedzUsuń
  5. Dopóki nie przeproszą brata za takie potraktowanie to nie odzywam się do nich. ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. A mówiąc już zupełnie poważnie, to radziłabym Ci jednak interweniować i to jak najszybciej. Sprawy pozostawione swojemu biegowi mają tendencję do zmieniania się na gorsze (prawo Murphy`ego?).

    OdpowiedzUsuń
  7. Mówiąc zupełnie poważnie to oczywiście tego samego dnia posłałem Urzędowi Wojewódzkiemu kolorowy skan mojego aktu urodzenia wraz z wyjaśnieniem ilości mnie na tym łez padole ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Jak znam życie, to i tak wezwą WAS OBU do stawienia się celem wyjaśnienia zaistniałej sytuacji...
    Trzymam kciuki, żeby wystarczyło, jak powiesz, że to jakiś urzędas się pierdolnął.
    A jak nie, to może dogadasz się z bratem, żeby przepisał swój kawałek kawałka na Ciebie...

    OdpowiedzUsuń
  9. Na ile mnie znasz to chyba domyślasz się, że o niczym innym nie marzę niż tylko dostać takie wezwanie :))
    Chyba bym się po...płakał ze śmiechu.

    Nota bene każdy taki list z Urzędu Wojewódzkiego to polecony za 5,50 zł (z naszych podatków) plus przecież jeszcze koperta, kartka, toner, praca kogoś ważnego...

    OdpowiedzUsuń
  10. Właśnie stwierdzono, że mój telewizor kaput. I po co mi on jak mogę poczytać takiego posta. Dawkuję sobie w małych ilościach bo co za dużo to niezdrowo, nawet śmiechu. Samo życie, ale tak przezabawnie opisane, że pozazdrościć chumoru.

    OdpowiedzUsuń
  11. Są takie sprawy w życiu, które po przekroczeniu pewnej granicy napięcia nawet irytujące i bezsensowne stają się już tylko śmieszne...

    OdpowiedzUsuń

Teksty z tego bloga, moją książeczkę, zdjęcia i filmy można kopiować do użytku niekomercyjnego i/lub umieszczać na niekomercyjnych stronach www, w prezentacjach, publikacjach i innych - bez prawa do modyfikowania - po podaniu autora (Portier) oraz adresu strony z której zasobów zostały pobrane (www.otoportier.blogspot.com). Wykorzystanie komercyjne jakiegokolwiek materiału wyłącznie po kontakcie z autorem i uzyskaniu jego wyraźnej zgody. Adres do korespondencji znajduje się na stronie mojego profilu w serwisie Blogger.