Problemy z dodaniem komentarza? Wyślij mi go mailem - opublikuję. Adres znajdziesz w moim profilu!

Uwaga! Komentarze pojawiają się z opóźnieniem - po przejrzeniu dla odsiania spamu (i tylko jego!)


piątek, 9 grudnia 2011

Nieżyt jaźni

Jesień.

Tego wieczoru nie chciałem z nikim więcej rozmawiać.
Wyszedłem na autobus wcześniej, ale gdy nadjechał uświadomiłem sobie, że jego też nie potrzebuję. Zły, smutny, nie w sosie, z całą swoją obrzękniętą od zdarzeń duszą nie zmieściłbym się w tych drzwiach, w tym świetle, obok kasowników, miękkich foteli i innych ludzi. Odwróciłem się i ruszyłem w drogę pieszo. 

Chodniki o tej porze były już puste, tylko auta przesuwały się błyskotliwym szeregiem poprzez skrzyżowania, ale to akurat było mi obojętne. Byle dojść do celu i móc zostać sam na sam ze swoimi myślami, jakkolwiek byłyby ciężkie.

Jedna, druga ulica, tunel, zakręt, nikogo. Dobrze. Nie trzeba się uśmiechać, witać, udawać, mówić. Nic nie trzeba. Lewa, prawa, lewa, prawa, krok za krokiem.

I gdzieś w najmniej uczęszczanym miejscu On.
Po co?

-Dobry wieczór.
-…
-Będę miał do pana prośbę.
-Nie.
-Muszę się napić.
-Słucham?

Przyglądam się zmarnowanej, nieogolonej twarzy z zapadniętymi oczami.

-Wypuścili mnie z izby dopiero co, nie mam grosza, idę do domu. Nie będę panu kłamał że nie mam na chleb, po prostu muszę się napić żeby… żeby nie zwariować…
-Ma pan jakiś papierek z tej izby?
-Mam. Proszę bardzo. - podaje mi złożoną na cztery kartkę. Nie kłamie.

„Żeby nie zwariować...”
„Napić...”

-Mam taką zasadę, że nigdy nikomu nie... - próbuję jeszcze - Zresztą nieważne, niech pan trzyma. – sięgam do tylnej kieszeni i wyjmuję bez liczenia wszystko co tam mam, niedużo, może cztery, może sześć złotych – Niech pan się napije, jeżeli to pomoże.

Na porośniętej twarzy pojawia się uśmiech. Zwykły, spokojny, prosty.

-Dziękuję. – podaje mi rękę – Niech się panu szczęści w życiu.
-Wątpię… ale dziękuję. Wszystkiego dobrego.
-Dobrej nocy!

Naprawdę nigdy nie daję pieniędzy takim jak ten tutaj, ale dziś uświadomiłem sobie, że on to ja, a ja to on. Facet nie urodził się w tym brudnym ortalionie. Gdzieś kiedyś był, musiał chociaż przez moment być inny.
Kto wie, może dziś boi się wytrzeźwieć, bo wtedy patrząc w lustro zobaczyłby prawdę o swoim życiu? A więc ucieka. Z izby pod sklep, spod sklepu do izby albo gdziekolwiek, byle tylko biec.

A czy ja nie uciekam? Czy teraz nie uciekam sam przed sobą jak on?
Czy moja noc i jego wino są czymś innym, skoro tak samo mają nas oddzielić od tego co przegraliśmy, przegrywamy i przegrywać będziemy aż do ostatniego tchnienia?

Czy kloszard ciałem jest czymś innym od kloszarda duszą?

Dlaczego maszerując pół godziny ledwie wieczorem akurat jego i tylko jego spotkałem oko w oko? Czy może to nie ja, ale on spotkał mnie i dał mi moje wino – poczucie że komuś jestem potrzebny?
Czy...

Czy można obrazić się na swoje odbicie w lustrze?
Choćby i krzywym?

                                                                                      
Obrazek - Portier 2011

12 komentarzy:

  1. Pierwszy odruch: podejść do... kloszarda i przytulić...
    Tyle w tym smutku...

    OdpowiedzUsuń
  2. Hmm... I zwróć uwagę o ileż łatwiej jest ludziom mówić o potrzebach ciała, typu głód, pragnienie, sen, niż duszy...
    A przytulanie wbrew pozorom należy chyba jednak do tych drugich ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Dawniej , gdy mieszkałam w mieście też leczyłam chandrę maszerując , szurając w liściach albo chodząc w deszczu bez parasola . Kiedyś nawet po takiej terapii deszczowej koleżanka suszyła mnie u
    siebie w domu .

    OdpowiedzUsuń
  4. Szuranie w liściach... he he...
    Jako dzieciak musiałem "robić lokomotywę" szurając właśnie takie "tory" gdzieś po drodze ze szkoły. I "przeziębianie się na złość" też się przerabiało, ale to bardzo dawne dzieje.

    Na fochy jestem już za stary, na pogodzenie z losem wciąż chyba jednak za młody, stąd takie a nie inne dylematy w gorsze dni.

    OdpowiedzUsuń
  5. Z ta terapią deszczową , to nie tyle chodziło o "a na złość światu się przeziębię " ale miałam wrażenie ,że ten deszcz zmywa wszystkie moje smutki i bezsens ,który mnie ogarniał. Ale to już też przeszłość, teraz na chandrę mam drutoterapię. Terapia dla leniwych piecuchów.

    OdpowiedzUsuń
  6. Aaaaa... To co innego.
    Czasem mam taką ochotę wyjść na deszcz i przemoknąć do suchej nitki, ale rozsądek podpowiada mi, że jeśli już, to lepiej spróbować tego w lato niż teraz ;)

    To znaczy robisz jakieś szaliki po dziesięć metrów, coś w tym guście? No to ja, jak jest tak sobie zakładam słuchawki i daję sobie z półtorej godziny odpoczynku od świata z moją muzyką (vide: profil), a jak jest naprawdę kiepsko idę narąbać drzewa albo popracować w inny sposób (najczęściej budowlano remotowo jakiś tam) wokół domu.

    Mam parę takich rzeczy, które nie są na już, ale można przy nich podłubać i nastawić sobie tym samym bardziej realistyczne podejście do życia na jakiś czas.

    OdpowiedzUsuń
  7. I owszem, długie pajęcze szaliki z dziurami. Upilnowanie rozkładu tych dziur skutecznie odsuwa na plan dalszy wszelkie inne myśli .Moje dzieci jak na razie dbają o stan mojej duszy , bo coraz to zamawiają kolejne rękodzieła. A właśnie , skoro już szanowny portier umie dzielić drewno na kawałki, to może i umiałby scalić kilka kawałków w jakąś ekscentryczną całość dla terapii swojego skołatanego jestestwa.

    OdpowiedzUsuń
  8. Mocne słowa i jakie głębokie jeżeli potraktować je w odniesieniu do całości.

    Ale zawsze mogę się zasłonić niskim IQ i odczytać to jako "zbuduj se wigwam" ;)) na przykład.

    Co do łączenia w całośc, tego bardziej przyziemnie rozumianego, to myślę, że tak jak Ty szalików, ja także nie musiałbym się wstydzić tego co umiem w różnych, aczkolwiek z pewnością nie wszystkich branżach około budowlanych. Tyle, że radość z tego jest czymś innym, bardziej właśnie przyziemnym i przewidywalnym.

    OdpowiedzUsuń
  9. No i właśnie , nie chodzi o to przyziemne i przewidywalne, ale o coś ekstra , wyzwanie dla siebie i swoich umiejętności . I proszę szacownego nie zasłaniać niczym IQ.
    OK, dobra koniec wymądrzania się , posmutać i pochandrzyć się w życiu naszym też musimy , ale gdyby wigwam był awangardowy i atrakcyjny niezmiernie wizualnie to chętnie przyjmę go do ogródka . Pozdrowienia

    OdpowiedzUsuń
  10. Całkiem serio mogę powiedzieć, że czasem takim "wigwamem" bywa ten blog. Przynajmniej jak do tej pory nikogo z tej "branży" nie czytałem, czyli jest szansa, że jestem jedyny :) To też jakiś sukces, prawda?

    Wszystkiego dobrego.

    OdpowiedzUsuń
  11. Ta historia skojarzyła mi się z początkiem jednej z moich ulubionych książek - "Samotność w sieci" Wiśniewskiego. Choć w gruncie rzeczy jest zupełnie inna...

    Są takie chwile w życiu, że dusza rozpada się na miliard drobniutkich kawałeczków, a my choćbyśmy chcieli nie możemy ich skompletować, bo wciąż czegoś brakuje, wciąż coś nie pasuje do siebie. Ale czy zawsze chcemy ją składać?

    Jakbyś chciał porozmawiać, wiesz..

    Przytulam!

    OdpowiedzUsuń
  12. Teletubiś! :))

    "Samotność w Sieci" powiadasz. Może. Dałem kiedyś w prezencie znajomej, ale sam nigdy nie czytałem, zresztą jak to co krok powtarzam z zasady nie czytuję rzeczy wymyślonych (wyjątek robię tylko dla Poldka, bo facet był geniuszem).

    A to tutaj...
    Ot, 11 listopada 2011, godzina 17:30 :))
    Jeden z wielu momentów w życiu, (zapewne nie ostatni)kiedy dociera do mnie, że pewne sprawy i słowa wokół są tylko Matrixem...

    Nie byłem pewien tego posta, bo jest jakby inną wersją "mikołajowego", ale skoro jeden i drugi są prawdziwe, to dlaczego nie?

    Dzięki Ci za zrozumienie, mądry człowieku.

    OdpowiedzUsuń

Teksty z tego bloga, moją książeczkę, zdjęcia i filmy można kopiować do użytku niekomercyjnego i/lub umieszczać na niekomercyjnych stronach www, w prezentacjach, publikacjach i innych - bez prawa do modyfikowania - po podaniu autora (Portier) oraz adresu strony z której zasobów zostały pobrane (www.otoportier.blogspot.com). Wykorzystanie komercyjne jakiegokolwiek materiału wyłącznie po kontakcie z autorem i uzyskaniu jego wyraźnej zgody. Adres do korespondencji znajduje się na stronie mojego profilu w serwisie Blogger.