Problemy z dodaniem komentarza? Wyślij mi go mailem - opublikuję. Adres znajdziesz w moim profilu!

Uwaga! Komentarze pojawiają się z opóźnieniem - po przejrzeniu dla odsiania spamu (i tylko jego!)


czwartek, 2 grudnia 2010

Boso, ale w ostrogach

Pewien mój znajomy, nazwijmy go X, zaopatrzył się był w buty. Rzecz w branży portierskiej niebagatelna dla budżetu, a więc także ważna w całokształcie życiorysu. Można powiedzieć nawet, że nie da się wobec tej kwestii przejść bez słowa, tym bardziej zresztą, gdy buty są dziurawe. Zbyt mocno i zbyt szybko niżby się tego można było spodziewać oceniając markę producenta oraz cenę wyżej wymienionych.

Jako że X pozytywnie odróżniając się tym od większości braci portierskiej nie daje sobie po głowie skakać (szczególnie w butach), wziął i zakup swój zareklamował. Wyreklamował znaczy. No oddał po prostu.

W swojej naiwności wydawało mu się że but dziurawy po czterech miesiącach od zakupu jest bezsprzecznie czymś nieplanowanym przez producenta, że o kliencie nie wspomnę i zwrot gotówki lub dostarczenie mu nowej pary będzie formalnością.

Taaa…

Sklep buty przyjął, zbadał i się wypowiedział.



Dalej jeszcze kilka mądrych zdań o braku należytej dbałości ze stony butoposiadacza oraz ogólne stwierdzenie absolutnej niewinności producenta tudzież sprzedawcy. Potwierdzone jego własną ekspertyzą. (sic!)

Uśmialiśmy się wczoraj do łez ze sformułowania o badaniu organoleptycznym, które jednak większości kojarzy się bardziej z konsumpcją niż po prostu z oględzinami, jak również z "powierzchni użytkowych" nadających się pod obuwie będące przedmiotem sporu (co zrobić na ulicy, gdyby okazało się, że puzzle są OK, ale asfalt już nie?), aż wreszcie po krótkiej naradzie ustaliliśmy, że nonsensy tego świata należy zwalczać również nonsensami, czego wynikiem będzie list do centrali firmy z zapytaniem, jakież to powierzchnie certyfikowane są przez niego, a także od jakiego rozmiaru dziury (proszę wybaczyć wieloznaczność) producent poczuwa się już do odpowiedzialności.

X ma nadzieję, że nie potraktują go per noga...

14 komentarzy:

  1. jak zwykle, perełka!:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Słowo się rzekło, do firmy o trzyliterowej nazwie (w Afryce, groźne muchy się podobnie nazywają) napiszę już wkrótce, poproszę także o ścisłą instrukcję obsługi obuwia. Już ciekaw jestem ich kolejnej "inteligentnej" odpowiedzi, może powstanie z tego nowa perełka. W razie kolejnego pisma zbywającego, obawiam się że jedynie na takie mogę liczyć:( zamierzam udać się do sądu polubownego - mam już podanie :)
    Pozdrawiam Rafał

    OdpowiedzUsuń
  3. Masz na myśli muchy Tse tse tse? ;)))

    Co do sądu, to należałoby wpierw uzyskać potwierdzenie, iż znajdują się tam odpowiednie powierzchnie płaskie dopuszczone do eksploatacji przez producenta obuwia. Albo dla pewności iść... jak w tytule.

    Swoją drogą muszę tu uszczypliwie dodać, że pokolenie wychowane po czasach PRL-u nie posiadło za grosz umiejętności konspiracji, czego dowodzi podpis Sz.P. u góry i dołu komentarza :))

    Pozdrowienia

    OdpowiedzUsuń
  4. Bo to były buty do chodzenia po perskich dywanach. Trzeba by zasugerować producentowi, by jasno określił (najlepiej na pudełku zdobnymi literami) przeznaczenie i docelowość produkowanego obuwia, bo przeciętny człowiek mógłby nieopatrznie wyjść w nich na ulicę. ;P
    A swoją drogą, ciekawe czy badanie organoleptyczne, poza konsumpcją i oględzinami przed nią, zawierało również wąchanie podeszew? ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Idąc śladami naszych sojuszników zza oceanu należałoby podać firmę do sądu za brak jasnego określenia NA CO albo GDZIE można sobie włożyć te buty. Chociaż przyznaję, że co to tej drugiej kwestii to się domyślam... ;)

    Jeżeli chodzi zaś o wąchanie, to kto wie czy tak nie było. Ewentualnie obstawiam badanie węglem C14 oraz pobór DNA ze sznurówek w celu zbadania danych użytkownika z tymi z paragonu.

    Porządek musi być! ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Sie Jablonexu proszę nie czepiać, bo ja mam upodobanie do posiadania w szufladach przeźroczystych różowych, niebieskich i innych błyskotek, nie naszam,a le uwielbiam posiadać i czasem do nich zaglądać:),pozdrawiam,kunegunda

    OdpowiedzUsuń
  7. Też mam w swoim życiowym "dorobku" reklamację obuwia. Były to letnie klapki, a ja miałam chyba... klapki na oczach, bo dopiero po przyjściu do domu zauważyłam, że w jednym jest miękka wyściółka a w drugim - nie ma. Przyjeto mi je bez mrugnięcia okiem i naprawiono.
    A swoja drogą but, jak sama nazwa wskazuje, służy do nabijania klientów w but-elkę. Biedna Elka :)))

    OdpowiedzUsuń
  8. @ Anna S.:
    A mnie się udało jak ślepej kurze kupić nowiutkie skórzane buty zimowe za... 15 zł w serwisie wiadomym. Sprzedająca zrobiła błąd w opisie i zamiast "rozmiar 45, długość wkładki 30" dała w obydwu pozycjach 45.

    Cena wywoławcza 15 zł, buty nówki, ładne, wysokie, z prawdziwej skóry, z futerkiem w środku, a tu nikt nie licytuje! No nie dziwota, bo kto ma nogę jak kangur?

    Wystarczyło się jednak zastanowić, że to musi być pomyłka i już! I mam. :))

    OdpowiedzUsuń
  9. Już czasu mineło i co z Tego wynikneło? )))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O ile mi wiadomo doszło do jakiejś ugody i albo kolega dostał nowe buty gratis albo ze sporą zniżką. Coś takiego plus minus :)

      Usuń
    2. Znam Pana X osobiście, może on sam odpowie w szczegułach. Może nawet informacji wystarczy dla drugiego wątka, bo to warto wiedzieć innym, jak zachowywać się w takich sytuacjach. :-)

      Usuń
  10. Za spamowanie będzie ban. Pierwsze i ostatnie ostrzeżenie.

    OdpowiedzUsuń

Teksty z tego bloga, moją książeczkę, zdjęcia i filmy można kopiować do użytku niekomercyjnego i/lub umieszczać na niekomercyjnych stronach www, w prezentacjach, publikacjach i innych - bez prawa do modyfikowania - po podaniu autora (Portier) oraz adresu strony z której zasobów zostały pobrane (www.otoportier.blogspot.com). Wykorzystanie komercyjne jakiegokolwiek materiału wyłącznie po kontakcie z autorem i uzyskaniu jego wyraźnej zgody. Adres do korespondencji znajduje się na stronie mojego profilu w serwisie Blogger.