Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Teksty z tego bloga, moją książeczkę, zdjęcia i filmy można kopiować do użytku niekomercyjnego i/lub umieszczać na niekomercyjnych stronach www, w prezentacjach, publikacjach i innych - bez prawa do modyfikowania - po podaniu autora (Portier) oraz adresu strony z której zasobów zostały pobrane (www.otoportier.blogspot.com). Wykorzystanie komercyjne jakiegokolwiek materiału wyłącznie po kontakcie z autorem i uzyskaniu jego wyraźnej zgody. Adres do korespondencji znajduje się na stronie mojego profilu w serwisie Blogger.
Ten kot wygląda tak, jakby miał zapaloną żarówkę w głowie. Może ma...;)
OdpowiedzUsuń@Akemi: To te chińskie ksenony, wiesz... ;)
OdpowiedzUsuńKtoś, komu uda się kiedyś wyjaśnić ekscytację tych puchatych stworów pudłami kartonowymi ma szansę na Nobla.
One w kartonach czują się po prostu bezpiecznie. Podobnie jak w kocich kołyskach i w reklamówkach. ;)
OdpowiedzUsuńNo mnie się jakoś mieszkanie w kartonie nie kojarzy z bezpieczeństwem, a poza tym nogi by mi wystawały ;)
OdpowiedzUsuńA-boś Ty nie kot!
OdpowiedzUsuńAha. No tak. ;)
OdpowiedzUsuńAaaaale odwróć mu karton i wytnij otwór, wtedy będzie dopiero pełnia szczęścia!
OdpowiedzUsuń@Doro: Ostatnio miał "pełnię szczęścia" WISZĄC w rękawie mojej kurtki zimowej. Mało zawału nie dostałem przy ubieraniu. On zresztą też ;))
OdpowiedzUsuńHehehehe, może udawał mola? ;DDDD
OdpowiedzUsuńKto tam wie co mu w głowie siedzi... Akemi twierdzi, że ma żarówkę,ale ja znając go na co dzień powiedziałbym, że jeśli nawet, to przepaloną ;)
OdpowiedzUsuńOn po prostu MUSI co jakiś czas wejść gdzieś, gdzie nikt się go nie spodziewa. Był już we wiadrze, w pralce, pod wanną, w szufladzie, na meblościance (!!!) a i tak myślę, że to nie koniec.
A w Twoim bucie już był?
OdpowiedzUsuńW bucie? Akemi, ja Cię proszę! Nie wywołuj kota z lasu! ;)
OdpowiedzUsuńCzy to Twój towarzysz? :>
OdpowiedzUsuńPiękny.. Mam ogromną słabość do kotów, już Rotka próbowałam namówić do tego, że jego nowy przyjaciel w głębi serca jest wspaniały. Też sobie kiedyś takiego sprawię, już wkrótce.
Nie nazwałbym tego czegoś moim towarzyszem ;) No mieszka z nami, nie da się ukryć. W jego (w zasadzie w JEJ mniemaniu) to pewnie my ludzie siedzimy u niej kątem. Jest jeszcze jedno nieszczęscie imieniem Pompon - pogromca gołebi, kretów oraz sikorek w ogrodzie. Jego zdjęcia też gdzieś są już na tym blogu.
OdpowiedzUsuńLubię kociska. Zawsze lubiłem.
W swoim mieszkaniu muszę zamykać szafy w przedpokoju takimi zabezpieczeniami jak przed małymi dziećmi, bo jeden z moich sierściuchów przepada własnie w szafie. Drugi woli wisieć na kaloryferze. To znaczy tyłek ma na taborecie a łeb na grzejniku, bo cały się nie mieści.
OdpowiedzUsuńNo tak. Ten ze zdjęcia przed chwilą próbował wejść do popielnika w piecu. Nie mam słów. :)
OdpowiedzUsuńA jak się zwie ta prędowana piękność z żarówkami? I ile sobie liczy wiosen (a może raczej zim)?
OdpowiedzUsuńMoje kocury najbardziej lubią obgryzać kartony, żebym nie zapomniała, że trzeba sprzątać.
OdpowiedzUsuń@Anna S.: Piękność z żarówkami zwie się Rudy, chociaż jest kotką, ale to efekt tego, że imię nadawaliśmy nie wiedząc jeszcze "co z tego wyrośnie" ;)
OdpowiedzUsuńA nie będzie reagować gdy zmienicie jej ostatnią literę imienia? Chociaż te stworzenia są przekorne. Albo kieruje nimi jakaś wyższa logika. Moje zwą się Dzikus i Junior. Gdy wołam Juniora to na pewno przyjdzie Dzikus, a gdy Dzikusa - to Junior.
OdpowiedzUsuńOna na nic nie reaguje poza dźwiękiem rozbijanej skorupki jajka na twardo. Wtedy dystans nie ma znaczenia - jest na miejscu w sekundę ;)
OdpowiedzUsuń