Problemy z dodaniem komentarza? Wyślij mi go mailem - opublikuję. Adres znajdziesz w moim profilu!

Uwaga! Komentarze pojawiają się z opóźnieniem - po przejrzeniu dla odsiania spamu (i tylko jego!)


poniedziałek, 13 grudnia 2010

13.12.1981


Dziecko pamięta inaczej...

----------------

W piwnicach naszego bloku była pralnia. Co kilkanaście dni mama zapisywała się na liście terminów wywieszonej na klatce schodowej, a później tata znosił z drugiego piętra ogromną Franię i zaczynało się...

Pranie to był cały ceremoniał. Wielki kocioł na gazowym palniku, unoszące się wokół kłęby pary i pływająca w wannie pościel...
Ileś godzin spędzonych zamiast w domu - w piwnicy i moje buszowanie wśród starych książek i gazet ułożonych karnie obok słoików z kompotami.

Tamtego dnia, już wieczorem, rodzice jak zwykle przy takiej okazji zarządzili mi kąpiel. Piwniczne okienko zasłonięto kocem, do wody wsypano „szyszkę” (rodzaj soli kąpielowej nazywany tak przeze mnie z racji kształtu szklanego opakowania) i jak po każdym praniu pozwolono wymoczyć się w wannie ile tylko chciałem. Po takim pluskaniu i dowleczeniu się na drugie piętro zasypiałem już w moment.
 
Nazajutrz, w niedzielny poranek jak co tydzień wyruszyłem w drogę do kościoła. Było mroźno, padał lekki śnieg, a na murach domów niepokojąco powiewały białe płachty papieru. Podszedłem do jednej z nich. „Obwieszczenie o wprowadzeniu stanu wojennego” — przeczytałem tytuł. Rozejrzałem się wokół. Jak okiem sięgnąć plakaty wisiały prawie na wszystkich budynkach. Co i rusz podchodził do nich ktoś i podobnie jak ja próbował zrozumieć, co tak naprawdę się stało. Ulica była pusta i cicha.

Szedłem powoli dobrze znaną droga, ale wszystko wydawało mi się już inne, groźne, obce. Bałem się, że to wojna, że lada moment zacznie się coś podobnego do filmów pokazywanych do znudzenia w telewizji — strzelanina, wybuchy, krzyki. Mimo, że zbliżałem się do kościoła postanowiłem nagle wracać biegiem do domu.

W każdą inną niedzielę z pewnością dostałbym lanie, ale tego dnia, gdy mama otworzyła mi drzwi usłyszałem tylko:
Dobrze, że jesteś. 


13 komentarzy:

  1. Bardzo mi się podoba Twoje wspomnienie TEGO dnia. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeśli to nie ironia, to bardzo mi miło. A nie tak dawno w serwisie blogerskim Newsweeka zostałem przyrównany do zomowca za to że śmiałem bronić wizyty Pana w Ciemnych Okularach na RBN ;))
    Ech...

    OdpowiedzUsuń
  3. To nie ironia. Wierzaj mi. :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ze stanu wojennego pamiętam (tak, wiem maluśkie dziecię byłam naonczas, ale pamiętam), że mój Tata wieczorem wyglądał na podwórko prawie nie uchylając zasłon. Nie mogłam tego zrozumieć, przecież tak nic nie widać! I razem z nim widziałam jak na główną ulicę wyjeżdża BRDM (już się go chyba nie produkuje, proszę sobie zatem sprawdzić samodzielnie co to było) i lezie paru umundurowanych.
    Z innej beczki, Portierze, poruszyłeś i moje, dziecięce wspomnienia Wielkiego Prania. Nie co tydzień wprawdzie, ale dwa razy do roku, przed świętami, schodziłam z mamą do piwnicy prać dywany. Betonowa podłoga z nieśmiertelną, drewnianą kratką. Jedna wanna betonowa, druga jakaś żeliwna, ale wielka. Aj, to było używania! :-) Zapach gorących mydlin, mnóstwo pary, szron na szybach...
    Przy Tobie człowiek(i) robi się sentymentalny, Portier.

    OdpowiedzUsuń
  5. @DużeKa: Bojowo Rozpoznawcza Duża Maszyna? ;))
    Ano oczywiście, że mam i tego typu wspomnienia. Wojsko, milicja, koksowniki (teraz się usmiecham widząc je na przystankach), nielegalne ulotki. Puste sklepy, szarość, strach, godziny bez prądu. Może dlatego dziś nie wymagam już cudów ani od życia ani od Polski. Kocham ją taką jaka jest.

    A kratka w posadzce oczywiście, jak najbardziej. Zaglądanie do cudzych piwnic przez drzwi, lękliwe wędrówki po ciemnych korytarzach, zapach tajemnicy...
    Rodzice mieli całe kartony miesięczników w rodzaju Magazynu Polskiego, Widnokręgów czy Ty i ja - mama prała, a ja przeglądałem stare gazeciska. No i jeszcze nieodłączna skrzynia na ziemniaki.

    Bycie sentymentalnym to nie wada. Tak myslę.

    OdpowiedzUsuń
  6. Buuuu, a ja nic nie pamiętam ;((((

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie masz czego żałować, wierz mi. ;) Raczej powinnaś się cieszyć. PRL w duszy psuje człowiekowi spojrzenie do końca życia.

    OdpowiedzUsuń
  8. @Jupiter Family:
    Spam. Komentarz został usunięty.

    OdpowiedzUsuń
  9. Bardzo się cieszę, że mogłam przeczytać Twoje wspomnienie. Wielokrotnie czytałam wspomnienia polityków tamtych czasów, ludzi pracy itd, a nigdy dziecka - patrzącego na świat otwartymi oczyma, opisującego go takim jaki jest. Daje mi to zupełnie nowy pogląd na tą sprawę.. Mniej patosu, a więcej zwykłych, ludzkich odczuć. I ostatnie zdanie - wzruszające!

    OdpowiedzUsuń
  10. @ patkowa: A mnie jest bardzo miło, że Ci się spodobało. Ten fragment to taki okruszek mojej hmm... autobiografii, która gdzieś tam sobie leży w szufladzie i czeka aż jej właściciel zostanie kimś sławniejszym... ;))

    OdpowiedzUsuń
  11. Ej ej! Ja bardzo chętnie przeczytam! Masz może ją w wersji elektronicznej? :>

    OdpowiedzUsuń
  12. No właśnie miałem i skasowałem, a teraz stosik "makulatury" czeka na zeskanowanie, obrobienie OCR-em i powrót do cyfrowego świata. Z tym, że jednak do szerszego obiegu trafi jak powiedziałem najwcześniej po objęciu przez autora jakiegoś znaczącego stanowiska w rządzie :))

    Ale nic nie stoi na przeszkodzie abyś kliknęła na "wspomnienia" w chmurce tagów i coś tam plus minus znalazła podobnego. Zapraszam

    OdpowiedzUsuń

Teksty z tego bloga, moją książeczkę, zdjęcia i filmy można kopiować do użytku niekomercyjnego i/lub umieszczać na niekomercyjnych stronach www, w prezentacjach, publikacjach i innych - bez prawa do modyfikowania - po podaniu autora (Portier) oraz adresu strony z której zasobów zostały pobrane (www.otoportier.blogspot.com). Wykorzystanie komercyjne jakiegokolwiek materiału wyłącznie po kontakcie z autorem i uzyskaniu jego wyraźnej zgody. Adres do korespondencji znajduje się na stronie mojego profilu w serwisie Blogger.