Z wielkim zainteresowaniem i szczerym poparciem przyglądam się protestowi dąbrowskich salowych, które walczą o godne warunki pracy i płacy, a jednocześnie przeżywają ten sam niepokój o los siebie i swoich bliskich jaki był i moim udziałem trzy lata temu.
Sprawa, wokół której toczy się cały spór może się dla wielu postronnych obserwatorów wydawać jedną z wielu, typową, ale tak nie jest i wydaje mi się, że podobnych problemów na polskim rynku pracy z czasem będzie coraz więcej. O ile dyskutować można nad samą zasadnością wymagania od nowej firmy warunków zatrudnienia identycznych jak w firmie, która wcześniej przejęła pracownice szpitala na mocy "sławetnego" art. 23.1 KP (teraz jak rozumiem podobne przekazanie nie ma miejsca) to jednak sednem i źródłem powstania niepokoju jest sama decyzja o outsourcingu i to o niej należy głośno mówić.
Outsourcing stał się od kilku lat najprostszą receptą na obniżenie kosztów usług takich jak remonty, ochrona, sprzątanie, transport, w firmach, które albo wcześniej same zatrudniały odpowiednich pracowników albo też jak się wydaje mogłyby bez problemu zatrudnić ich dodatkowo czerpiąc korzyści np. z usług sprzedawanych na zewnątrz.
Patrząc przez pryzmat wyłącznie ekonomiczny "wydzielenie" prawie zawsze się broni, ale już oceniając aspekt jakości pracy, zaangażowania, identyfikacji z firmą czy last but not least poszanowania podstawowych praw pracowniczych bywa z tym dużo gorzej.
Takie przykłady można by mnożyć. Są one oczywiście różne zależnie od specyfiki danej branży, ale nie będzie chyba przesadą stwierdzenie, że pracownik na outsourcingu nie zyskuje prawie nigdy.
Dziękuję Pani za nagłośnienie sprawy z Dąbrowy Górniczej, dziękuję za odwagę i determinację paniom salowym i z całego serca życzę Wam zwycięstwa w walce o prawo do godnej pracy i bezpiecznej przyszłości.
Z wyrazami szacunku
Często odnosze wrażenie, że obecnie mocniej niż kiedykolwiek dominuje darwinistyczna koncepcja przetrwania najsilniejszych i najlepiej przystosowanych. Ci bez "pleców" wymrą jak zbyt wielkie dinozaury, a ich miejsce zajmą małe gadopodobne sssaki, które sprytnie potrafią zagospodarować każdą niszę . Jako brontozaur żywię poważne obawy o swoją przyszłość. Dopiero co dostałam przedłużenie umowy plus minimum kadrowe, a dziś dowiaduje się, że będą redukcje. Czy to słońce zachodzi tak na czerwono, czy leci meteoryt???
OdpowiedzUsuńDarwinizm? Bardzo łagodne określenie. Nie jestem bynajmniej zwolennikiem teorii "czy się stoi czy się leży", ale gdy słyszę (a słyszę często), że umowa o pracę to luksus to zwyczajnie krew się we mnie gotuje. Tym bardziej, że zwykle mówiący te słowa ma na myśli jeśli już to pensję minimalną i resztę "pod stołem".
OdpowiedzUsuńOstatnio przyglądałem się pracownikom pewnej firmy sprzątającej, która zatrudnia na umowę o dzieło. O dzieło! A ma przecież kontrakt, pewność pracy i tak dalej. Ale z "odziełem" jest taniej. A sprzątający paradują w starych dresach i prywatnych adidasach i robią np. po 12 godzin...
To jest Europa!
Nigdy nie lubiłam Dąbrowy Górniczej a teraz jeszcze bardziej. Ale tak poważnie to czy ci, którzy pasożytują na "dinozaurach" nie zdają sobie sprawy, że korzystniejsza dla nich jest symbioza? A może jednak jestem idealistką...
OdpowiedzUsuńDinozaury mają to do siebie, że zanim wymrą mogą co niektórych rozdeptać ;)
OdpowiedzUsuńLudzi po prostu trzeba szanować. Pod tym względem dyrektor niczym się nie różni od sprzątaczki, że już o portierach nie wspomnę.