Problemy z dodaniem komentarza? Wyślij mi go mailem - opublikuję. Adres znajdziesz w moim profilu!

Uwaga! Komentarze pojawiają się z opóźnieniem - po przejrzeniu dla odsiania spamu (i tylko jego!)


piątek, 21 stycznia 2011

Ciało

Środek nocy. Lekki mróz i drobny śnieżek. Wszechobecna ciemność przerywana gdzieniegdzie zduszonym światłem ulicznych latarń. Cisza. I tylko tam ktoś nerwowo pokrzykuje. Jeden głos, drugi. Po chwili oba milkną. Z daleka widać otwarte drzwi i wygięte w wysiłku plecy dwóch mężczyzn. Prostują się, to znów pochylają nad czymś. Przymierzają do czegoś.
Po kilkunastu sekundach wreszcie to mają. Zdecydowanym ruchem zaczynają się cofać.

Łup! Nogi uderzają o stopień. I o następny. Trach! To już ziemia. Bezwładne ciało szoruje po brudnym, z lekka zaśnieżonym asfalcie. Jeszcze parę metrów… Jest! Już leży pod płotem. Głowa opada w śnieg. Mężczyźni wsiadają do swoich pojazdów i po chwili odjeżdżają.  Przyglądająca się z kilkunastu metrów ich towarzyszka ze znudzoną miną cofa się do wnętrza ciepłego budynku.
Ciało leży tam, gdzie je rzucono. Bez ruchu i bez głosu.

Ciało?!

Nie. To jeszcze nie ciało. To żywy człowiek. Pijany w sztok, ale niewątpliwie żyjący. Widać jak po zetknięciu z zimnem ulicy próbuje podnieść się, chociaż usiąść. Nie daje rady. Uniósł tylko z trudem głowę, rozejrzał się, wysunął rękę. Odjechała w śniegu. Tułów wolno przechyla się trąc po ogrodzeniowej siatce. Pac!

Ale spokojnie,  to nie jest wojna. To także nie marny dreszczowiec. Tak zachowują się dwaj motorniczowie usiłujący pozbyć się przy zjeździe do jednej ze swoich baz nietrzeźwego pasażera.  Oni z pewnością nie są źli, nie chcą nikogo skrzywdzić, nie mają złych zamiarów. Im po prostu kończy się dniówka. 

A ten tutaj, cóż…  I tak nic nie wie i niczego nie widzi.

--------- 

Post scriptum


Wprawdzie po pięciu minutach pojawili się przy bramie dwaj pracownicy pomocy technicznej i już "normalnie" wyprowadzili pijanego z firmy, a później ułożyli na ławce przystanku tramwajowego skąd po kolejnych 10 minutach zabrała go policja, ale mój tekst, moje oburzenie oraz przesłany władzom przedsiębiorstwa tramwajowego mail (powyżej jego fragment) dotyczą przede wszystkim znieczulicy motorniczych biorących udział w tym incydencie.

Uprzedzając ewentualne domysły od razu informuję, że w takich sytuacjach zawsze podpisuję się pełnym imieniem i nazwiskiem oraz używam adekwatnego adresu e mail.

----------

Dodano 3 lutego 2011.


-----

Dopisek Portiera:

Niniejszym oświadczam z całą odpowiedzialnością, że motorniczowie KŁAMALI. Pijany nie został przez nich wyprowadzony, a był wleczony po ziemi, a wcześniej  de facto zrzucony dolną połową ciała z podłogi tramwaju na asfalt. Nikt też nie posadził go pod płotem, ponieważ został UPUSZCZONY i tak pozostawiony sam sobie, mimo, że w odległości kilku metrów był ogrzewany budynek. W żadnym też razie jego tusza nie była przeszkodą w normalnym wyprowadzeniu go, czego dowodzi chociażby fakt, że pracownicy pomocy technicznej, a później policjanci zrobili to bez większego wysiłku.

15 komentarzy:

  1. ...a mężczyzna może leżeć sobie i całą noc pijany na śniegu. A co tam!

    OdpowiedzUsuń
  2. @Patkowa: No w ich rozumieniu sprawy właśnie tak. Przecież najważniejsze to zdać wagon i pędzić do domu.
    Na szczęście w rzeczywistości zakończenie było inne, o czym dopisałem pod obrazkiem.

    OdpowiedzUsuń
  3. Byłeś świadkiem tego zdarzenia???

    OdpowiedzUsuń
  4. Hmm... Skoro napisałem skargę, to raczej byłem. ;)

    Za stary wprawdzie jestem na latanie z komórką i pstrykanie fotek, ale numery wozów profilaktycznie sobie zapisałem...

    ORMO czuwa ;D

    OdpowiedzUsuń
  5. czemu więc nie zareagowałeś gdy to się działo?

    OdpowiedzUsuń
  6. Ponieważ rzecz dzieje się na terenie zamkniętego zakładu. Jest tam ochrona, obsługa ruchu, dyspozytor etc.

    Swiadek z zewnątrz może albo udawać że nic nie widzi albo podjąć takie działanie, które jest adekwatne do jego położenia. Tym działaniem byłoby wezwanie Straży Miejskiej, gdyby delikwentem nikt się nie zajął lub złożenie oficjalnej skargi, co też uczyniłem.

    Jeśli dziesięć osób nie zrobi nic, a jedenasta mało, to i tak bije ich na głowę. C'est la vie.

    OdpowiedzUsuń
  7. no tak - jeśli to "konkurs", to jedenasta osoba ma gwarantowany medal :). Jeśli jednak od czyjejś "reakcji" może zależeć czyjeś zdrowie lub życie, to jednak owo "mało" to trochę ZA mało;). Oczywiście ja też uważam, że lepiej zrobić coś, niż nic. Ubolewam też szczerze nad tym, że tak niewielu z nas na to stać. I bardziej chyba zrozumiały jest strach niż obojętność. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  8. Pochwała przed frontem pododdziału, Drogi Portierze!
    Że na Ciebie można w takich sytuacjach liczyć, to więcej niż pewne, niemniej jednak bardzo Ci dziękuję - ja, prywatnie - za całokształt Twojego zachowania.
    Z pijakami nikt z nas nie chce mieć do czynienia, ale pozostawienie pijanego człowieka na chłodzie, w śniegu mogło skończyć się jego śmiercią. Znowu komuś zabrakło wyobraźni.

    OdpowiedzUsuń
  9. Składam hołd w imieniu pijaków.

    (salutuje)

    Tański(, który nie chcąc mieć nic z pijakami do czynienia, dusi pijaka-w-sobie lewą ręką. Prawa- ręka pijaka- wyśmienicie broni dostępu do szyjki... szyi).

    OdpowiedzUsuń
  10. @Anonimowy(-a?): W życiu rzadko kiedy dany nam jest wybór między dobrem a złem. Częściej wybieramy tylko między złem większym i mniejszym. Nie ma się co oszukiwać. Nie jestem bynajmniej dumny z tego, że nie ruszyłem na odsiecz od razu, tylko post factum, niemniej jednak coś zrobiłem. Motorniczowie, panie z obsługi zjazdów czy tamtejsza ochrona nie zrobili NIC.

    OdpowiedzUsuń
  11. @DużeKa: Bardzo dziękuję ;)Co do pijaków jako takich, to ich nie lubię, może dlatego, że sam nie piję, ale czym innym jest zaczepiający mnie gość za sklepem, któremu bez żalu mówię żeby (powiedzmy) spadał, a czym innym jest wleczenie człowieka po ulicy, które budzi skojarzenia takie, że nawet ich tu nie opiszę.

    @WT: Dobre ;) i bardzo "wizualnie" opisane. Podrowienia!

    OdpowiedzUsuń
  12. czym jest to coś co nas powstrzymuje od pomocy drugiemu?..
    przykre to wszystko... strach i późniejsze wyrzuty sumienia... albo jeszcze gorzej... ich brak...
    pozdrawiam i "szacun" za chęci... to już coś... :)))

    OdpowiedzUsuń
  13. @Cała JA:
    Nie tworzę na tym blogu fikcji. Piszę zawsze w zgodzie z realiami. Stwierdziłem, że nie jestem dumny z tego, że byłem świadkiem takiego traktowania pijanego pasażera i nie zrobiłem nic bezpośrednio, ale też (co jak widzę muszę zaznaczyć) nie czułem strachu, nie mam wyrzutów sumienia, a już na pewno nie nazwałbym oficjalnej podpisanej skargi do prezesa jednej z największych firm na Śląsku jedynie dobrymi intencjami.

    Natomiast konia z rzędem temu, kto widząc takie zdarzenie z przystanku wszedłby na teren zamknietego zakładu i próbował się z kimś szarpać albo bić ( a tak musiałoby to wyglądać). ;))

    OdpowiedzUsuń
  14. Jeśli po pięciu minutach zareagowali odpowiedni ludzie to natychmiastowa interwencja kogoś z zewnątrz była niepotrzebna. Natomiast zachowanie motorniczych skandaliczne. Ja osobiscie pijaków bardzo sie boję (traumatyczne doświadczenia) ale zdarzyło mi się z budki telefonicznej zadzwonić po straz miejską gdy pod ławką wiaty leżał pijany człowiek i wszyscy mijali go obojętnie. Czekałam aż przyjadą, choć nie miałam zbyt dużo czasu. Udzielić pomocy się jednak bałam.

    OdpowiedzUsuń
  15. @Anna S.: Nie całkiem odpowiedni oni byli, bo to po prostu pomoc techniczna z bazy wyjeżdżała i pewnie ktoś ich poprosił o wyprowadzenie jegomościa na zewnątrz. Ale. Ale oni raz że go normalnie wyprowadzili, a nie ciągneli po śniegu, a dwa zadzwonili po policję. Jedno i drugie jest zrozumiałe. Zachowanie motorniczych przypomniało mi za to pewne słynne zdjęcie z czasów II wojny światowej, ale nie chcę się nad tym podobieństwem zatrzymywać.

    OdpowiedzUsuń

Teksty z tego bloga, moją książeczkę, zdjęcia i filmy można kopiować do użytku niekomercyjnego i/lub umieszczać na niekomercyjnych stronach www, w prezentacjach, publikacjach i innych - bez prawa do modyfikowania - po podaniu autora (Portier) oraz adresu strony z której zasobów zostały pobrane (www.otoportier.blogspot.com). Wykorzystanie komercyjne jakiegokolwiek materiału wyłącznie po kontakcie z autorem i uzyskaniu jego wyraźnej zgody. Adres do korespondencji znajduje się na stronie mojego profilu w serwisie Blogger.