Problemy z dodaniem komentarza? Wyślij mi go mailem - opublikuję. Adres znajdziesz w moim profilu!

Uwaga! Komentarze pojawiają się z opóźnieniem - po przejrzeniu dla odsiania spamu (i tylko jego!)


sobota, 18 września 2010

Mur

Miałem taki sen. Nasza piwnica, przyćmione światło słabych żarówek i strach, który wzrasta z każdą sekundą jakby ktoś podkręcał regulator radia. Cofam się do wyjścia, ale nagle przyspieszając orientuję się, że właśnie je minąłem. Za mną jeszcze tylko kilkanaście kroków i ściana. Korytarz wydaje się długi, coraz dłuższy…
Dopiero co minięte schody są już tak daleko…
I nagle uderzenie. Beton.
Koniec. Nie ma już ani centymetra.
A TO jest coraz bliżej...

Nieeeeee!!!
---------

Skończyłem właśnie siedem lat, zacząłem pierwszą klasę podstawówki. Pewnego dnia na lekcji wuefu poczułem coś jakby ukłucie, nic wielkiego, po prostu sekundę bólu. Po południu byłem już bardzo słaby, a wieczorem świat rodzielił się i jak wielkie nadmuchane koło zaczął krążyć wokół mnie...
Szuu... Szuu...
Zaczął się koszmar. Ani ja ani rodzice nie wiedzieliśmy wtedy, co to znaczy.
Korytarz, na którego końcu jest tylko…

Noc.
Nie widzę go ani nie słyszę, ale wiem, że teraz też jest tutaj. Czuję, że mi się przygląda. Nie mogę uciekać, nie mogę się bronić. Nie mogę już nawet krzyczeć. Tak strasznie boli. Gdzie jest cały świat? Dlaczego nikt mi nie pomoże?

Odgłos przekręcanego zamka.
-Mamo, to ty?
Nikogo.
Tak bardzo chce mi się pić…

Przyjechała lekarka.
-Mierzyła mu pani gorączkę?
Miiiieeerzyyłłłaaa mmmmuuu ppppaaaaannnnniiiiii...
-Czterdzieści jeden stopni…

Łup!
Co się dzieje? Dlaczego ktoś ciągle otwiera te drzwi?
-Mamo! To ty, prawda?
Pomału wstaję z łóżka. Potykam się i zjeżdżam po futrynie na podłogę. Dalej już tylko na czworaka…

Znowu ciemność. Świat poprzeplatał się jak mój wiklinowy fotelik. Nie ma teraz, jest potem, jest później, jest było, jest będzie...

-Nie możecie mu dać jakiegoś lekarstwa?
-Pani nie rozumie!? Jeśli go tu zostawimy - umrze.

Chciałbym mieć własnego kota. Takiego małego z białymi łapkami. I żeby mruczał. Prawdziwy własny kot. Mógłbym go przytulać przed snem. Bardzo bym go kochał.

Jestem w samochodzie. WIDZIAŁEM siebie jak tu idę, ale nie wiem czy to było naprawdę. Kremowa cerata leżanki i twardy wałek pod głową. Za oknem przesuwają się gwiazdy. Chciałbym popatrzeć przez okno. Przecież zawsze siadam przy oknie.

-Zobacz jak on płacze… Nie bój się, wszystko będzie dobrze. Jak masz na imię?  
-[...].                                                     
-Śpij teraz.

Ciekawe jak to jest mieć kotka na własność? Takiego, którego nie trzeba zostawiać u babci kiedy wraca się do domu.
Lubię kłaść się na podłodze i patrzeć jak kot pije mleko z miski. Uszy tak mu się śmiesznie zginają, kiedy go głaszczę.

-Chcesz cukierka?
-Nie…
-Nie zasłaniam ci bajki?
-Nie… ja nie patrzę…

Bbbbbbiiiiiiaaaaałłłłoooooo....

-To jest ten [...]?                                   
-Tak.                                                        
-Masz tu worek z lodem. Spróbuj zasnąć.                     
-Będę jutro w domu?                                
-Tak. Masz moje słowo. Teraz śpij.

Ciemność. Sufit. Podskok. Jesteśmy w windzie.
Zakręt i nagle światło, dużo światła.
Co oni mi robią? Co…
Nie mogę mówić.

Kolorowy szumiący zielony… Taka srebrna ta klamka…
A koty polują na myszy. Na myszy. Myszy. Myszyszszszszs…


Boli...
-----------

-Wiesz jak długo spałeś? Cztery dni! Rodzice się martwili!

4 komentarze:

  1. Tak ładnie piszesz i... tak enigmatycznie. Może właśnie to daje tę "ładność". To jest literatura.
    Tak to już jest, że z wczesnego dzieciństwa zapamiętujemy najczęściej traumatyczne wydarzenia. Mnie jako czterolatkę zabrali do szpitala zakaźnego (żółtaczka). Czy istnieją tak przebojowe dzieci, że długie rozstanie z rodzicami nie robi na nich najmniejszego wrażenia? Wątpię.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Enigmatycznie? Chyba nie... Nie wiem.
    To miało być jakby "bezpośrednim odczytem z mojej pamięci", bo historia jest oczywiście najzupełniej prawdziwa.

    A co do dobrych wspomnień to też jakieś tam by się znalazły. Na przykład pachnące gofry z bitą śmietaną jedzone przy zachodzie słońca na zacisznej ławeczce w Świnoujściu gdzieś tak plus minus w 1979 roku...

    Pozdrawiam i ja. ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Też jako dziecko mogłam bawić się z kotami wyłącznie u dziadków. A teraz moje dwa zostały pod opieką syna i kiedy tam wpadam chcę je zagłaskać na śmierć. Także lubię podglądać jak piją, choć moje nie tolerują mleka. Starszemu, Dzikusowi uszy drgają do tyłu przy każdym łyku.

    OdpowiedzUsuń
  4. Poza bezkarnym jedzeniem czekolady przed snem, posiadanie "prywatnego" kota jest jednym z niewielu plusów bycia dorosłym.
    Oczywiście są też i inne plusy, ale o nich przed 23:00 nie napiszę :))

    OdpowiedzUsuń

Teksty z tego bloga, moją książeczkę, zdjęcia i filmy można kopiować do użytku niekomercyjnego i/lub umieszczać na niekomercyjnych stronach www, w prezentacjach, publikacjach i innych - bez prawa do modyfikowania - po podaniu autora (Portier) oraz adresu strony z której zasobów zostały pobrane (www.otoportier.blogspot.com). Wykorzystanie komercyjne jakiegokolwiek materiału wyłącznie po kontakcie z autorem i uzyskaniu jego wyraźnej zgody. Adres do korespondencji znajduje się na stronie mojego profilu w serwisie Blogger.